j.
Łapaliśmy oddech na klifie Tauzarum (1)
Nigdy nie można powiedzieć, czy baśń jest baśnią, czy tylko opowieścią, którą snuje starzec. Takie stwierdzenie jest dla mnie zaskoczeniem. Sam jestem starcem. W chwilach, gdy sięgam pamięcią w odległe czasy, wspomnienia zanikają we mgle zapomnienia, widoczny pozostaje jednak jeden, istotny kontur. Postać mnie jako pacholęcia, gdy z zapartym tchem słuchałem jednej z baśni, które mamki opowiadały dzieciom na dobranoc. W tak odległym wspomnieniu ciągle czuję zgrzyt pomiędzy głębokim, spokojnym i ciepłym tonem kobiety, który nie pasował do opowieści, jakie snuła.
Każdą z tych historii, wedle mej dziecięcej wyobraźni, rozpoczynał głos męski, który należał do starca. Wydaje się nawet, że tak samo baśni, jak też bajki to domena starców. Staruszkom pozostają najróżniejsze przepisy, zioła, wszelkie sposoby przyrządzania potraw i ubrań, jednak samo snucie opowieści, którymi zabawia się dzieci, od zawsze wydawało się być domeną starców. Mamki wyłącznie powtarzają historie, które zasłyszały od tego lub innego starca.
Tych właśnie starców, którzy przeżyli już swoje doczesne człowieczeństwo i z uśmiechem na twarzy oczekują, gdy pewien świt już dla nich nie nadejdzie. Dla mnie wciąż jednak wstaje, zatem witam, nie śmierć, lecz świt, a uśmiech rozbawienia gości na mojej twarzy. Ręce, którymi dorzucam drewna do ognia, drżą coraz bardziej. Czynię to niezręcznie, jakbym czynił to po raz pierwszy i za każdym razem żywię obawę, że ogień zacznie dogasać, a mnie przywita ciemność, a w ciemności przyjdą najróżniejsze potwory i mary. Czy zatem między mną a dzieckiem jest jeszcze różnica inna, niż wieku, skoro dotykają nas te same lęki?
Gdy dożyłem wieku, w którym nie przystoi już wyruszać na wojaże, ani szukać przygód pośród borów, lasów, dziczy, kniei, mokradeł, wrzosowisk, dolin i kotlin. Pagórków, których łyse zbocza nieustannie rzeźbi wiatr tak silny, iż porwałby rosłego chłopa, gdyby ten nie opasł się liną, by tą następnie przywiązać do samotnego na tym zboczu drzewa. Wiadomym jest przecież, iż jeśli takowe drzewo stoi samotnie, a wicher wokół niego ryczy złowieszczy i można niemal ujrzeć tego wichru paszczę, która z zapałem pragnie drzewo wyrwać ze skalistej ziemi, drzewo to stoi tu od dawien dawna. Nie wydaje owocu, żadnych też liści, lecz stoi, ponieważ wolno mu stać na łysym zboczu góry, którą lata temu wicher obgryzł z kwiatów i trawy. Wolno, ponieważ ani wiatr, ani grad, deszcz, ulewa, burza, nawet błyskawice nie są w stanie zniszczyć ocalałego na łysym zboczu góry drzewa.
Zatem w wieku swym starczym ja również jąłem snuć opowieści i opowiastki, a może były to tylko wspomnienia, których nie odróżniam od fantazji, bo tak wiele przeżyłem?
Nie mogłem już dalej ruszać w poszukiwaniu przygód, czy zbieraniu wspomnień lub w celu potwierdzenia ich realność, które dla wielu będą czymś na pograniczu fantazji i legendy, bo już od pewnego czasu nie mogłem powiedzieć, iż nadal jestem w sile wieku. Wiek mój, chociaż przybrał na sile, to siła jego sprawiła, iż stałem się ociężały, nieco garbaty, powolny w ruchach. Byłbym wyłącznie balastem, niezdolny do uciążliwej jazdy konno, niezdolny do walki, tak samo na miecze, jak również walki wręcz. Nie szczególnie władam już magią, bo każde zaklęcie męczy mnie strasznie i z każdym, rzuconym urokiem słabnę na tyle, iż ćmi mnie i zdaje się: wyzionę ducha, lecz duch mój głęboko zapuścił w tym ciele korzenie i nie chce donikąd ruszać, jak nie chce ruszać to samotne drzewo na skalistym zboczu, wokół którego sucha ziemia, duża ilość kamieni i nic więcej, a tylko martwa przestrzeń, jałowa, bezduszna, sucha i pusta.
Nie miałem już tej iskry od boga Sannasa, z której potrafiłem pośród ciemności wskrzesić ogień, ani tej siły od boga Izynasa, gdy w słoneczny i bezchmurny dzień całe niebo mogłem przysłonić czarniejszym od mroku dymem. Byłem już tylko starcem, który lubił opowiadać historie. Było wielu, którzy te opowieści zbywali śmiechem. Było kilku, którzy przez chwilę chcieli zwątpić w świat, który znają: świat roli, uprawy roślin, polowania na sarny. Chcieli przez chwilę wierzyć i myśleć, że jest jeszcze jakiś świat poza tym świat. Świat, w którym spotkaliby skrzydłoszczura lub lamisze, ogniste poczwarki, dwunożne bezanty. Ale po chwili stwierdzali, iż moje opowieści to tylko bajki. Bardzo rzadko, zdarzało się to jednak czasem, że trafi się jeden chłopiec, który z całej swej siły pragnie mi wierzyć. A ogień, który niegdyś płonął we mnie, tlił się przez moment w młodym i świeżym spojrzeniu. Jeśli tak zechcą bogowie, zgaśnie dopiero na starość, jak mój powoli wygasa. Lecz jeśli będzie bogom obce lub obojętne życie chłopca, jego ogień wnet zgaśnie. Wtedy on, jak wszyscy ludzie wokoło, wskrzesi płomień wyłącznie za pomocą krzesiwa i znać będzie zapach palonego drewna, pieczonej sarny, przyprawy do mięsa, jagód i zboża, lecz nie pozna zapachu krwi drugiego człowieka, czy smrodu trumiszy, którzy na cmentarzach czyhają, by zakraść się zgrają na samotnego wędrowca.
Tak, mój drogi przyjacielu, ileż to wiosen? Kolejną już witam w tym samym miejscu, w tej samej wiosce, w podobnym ubraniu. Jestem już tylko jak palenisko, którego w pośpiechu nie zdążył dogasić podróżnik, lecz niebawem przyjdzie ulewa, a ja rozpłynę się w strugach deszczu i może, jeden z tych młodych chłopców, którym oczy płonęły, gdy słuchał moich historii, wyruszy tworzyć swoją legendę i własne historie, które za wiele, wiele wiosen i wiele, wiele plonów, sam przyjdzie i opowie, nim dogaśnie palenisko w lesie, w tej zapomnianej przez bogów wiosce, w której rzadko wspomina się imiona innych bogów, niż bóg słońca i bóg nocy, bóg deszczu i bogini poranka. Tutaj jest moja przystań, zdaje się ostatnie miejsce na mapie życia, do którego szedłem przez dziesięciolecia, by zmęczony wojażem, magią, dziesiątkami wsi i miast, których ogrom nie mieści się w głowie tutejszym wieśniakom, spocząć na wieki.
Ilość odsłon: 216
Komentarze
j.
sierpień 10, 2024 11:50
A dzięki, i pewnie, zapraszam ponownie, może wlecą kolejne części. Dzięki za sugestię, myślę, że do przekminienia, bo pewnie jest sporo miejsc, które można jeszcze ulepszyć
grzegorzgrześ
lipiec 31, 2024 15:32
Podoba mi się to jak opowiadasz, wrócę tu jeszcze. 4cząstka gubi się na początku - przynajmniej dla mnie.
Osobiście wyrzuciłbym wojaże i nie stawiał kropki po kotliny, a przecinek i płyną dalej tym zdaniem. Ale to moje, nie twierdzę, że najlepsze.