Irro
Miejsce
Felczer
podał zastrzyk, żeby dłużej się nie męczył,
pochowałem go, tak jak umiałem.
W parcianym worku, w dołku w czarnej
ziemi,
pod lasem. Zasypałem ziemią. Ułożyłem kamienie
na kształt nagrobka. Powiedziałem
sobie,
że to mój pierwszy i ostatni pies.
Pierwsza i ostatnia śmierć. Tak jak mówi
ktoś jeszcze młody. Język
próbuje, ale tego nie odda.
Język potyka się sam o siebie. Wiosną widzę,
jak tamto miejsce porastają pokolenia łopianu,
trawy, pokrzyw. Tylko wspomnienie spoczywa na dnie,
jak obgryziona do gładka kość.
Albo rzeczny kamień.
Ilość odsłon: 329
Komentarze
grzybowa
lipiec 23, 2024 17:48
Bralczyk jednak dobrze zrobił, że ten kij w mrowisko wepchnął. Sporo teraz fajnych tekstów, wypowiedzi i np. memów itp się pojawia! :)
Wiersz jest taki, jaki powinien być. Trudno napisać, że się podoba (czuję podobnie, gdy chcę wstawić emotkę pod smutnym postem na fb - żadna nie chce pasić).
Zastanawia mnie tylko felczer - czy tak kiedyś było, że weterynaria też miała felczerów? Czy może felczerom zezwalano na leczenie zwierząt? Nie pamiętam właśnie tego. Ale skoro piszesz, to pewnie wiesz.