Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

  Trzynastego grudnia - chłop i baba upchani w sm-art,

 z dup im się kurzy przepalony olej, wciśnięte Glovo.

 Nie dawniej jak wczoraj zauważyłeś, że San lekko przytył.

 Może to wina brzemiennych w skutkach wydarzeń,

 może pozamykanych toalet. Robisz analizę semantyczną rzeki.

 

  Wieczorny spacer na chodniku człowiek ze śniegu.

 Okazało się, że to kobieta ubrana na biało. Ratunku!

 Któregoś ranka podnosisz powiekę odlaną z ołowiu,

 wtedy jeden plus jeden to już nie dwoje, to nieskończoność

 książki życzeń i zażaleń.

 

  Dwudziestego czwartego grudnia zostajesz człowiekiem

 na krawędzi bez strachu, że można spaść, jednak z obawą,

 że możesz skoczyć. Nadlatuje chwila jak mityczny orzeł -

 wtedy nie da się już nic odpisać od podatku.

 Plan awaryjny: niedomknięte okno.

 

  Pierwszego dnia stycznia to chwila, gdy wiesz:

 gówno jest już w wentylatorze. Pytanie: kto naciśnie guzik.

 Suchy liść spada z kalendarza, kalendarz z gwoździa,

 gwóźdź do trumny. Po dwóch latach pędzi ten sam sm-art,

 z dup im się kurzy, mija małego ś-fiata na katafalku

 okrytego całunem turyńskim.


Ilość odsłon: 180

Komentarze

grudzień 21, 2024 21:48

wokka, taka reakcja to moja satysfakcja ;-)

grudzień 21, 2024 19:46

dosadny, ciekawy wiersz

grudzień 17, 2024 20:42

Fakt, to nie miało być śmieszne, choć na śmieszne wygląda. A już dobrze znane gówno w wentylatorze wiadomo... Trochę ironii nie zawadzi. Dzięki

grudzień 16, 2024 21:24

to nie jest śmieszne, chociaż takie się wydaje. przy rozszyfrowywaniu jak w czarnej komedii - żart, lęk i zamyślenie.
dziecinna jestem, bo najbardziej rozśmieszyło mnie gówno w wentylatorze, ale coś o życiu wiem, bo najbardziej przeraziło sm-art, a myśleć to i tak za dużo myślę, więc jeszcze Ci tu zajrzę.

zdrówka