Sąsiadka Mościckiego
Strzępki 3-4
STRZĘPKI 3.
W walentynki postanowiła zabrać się z koleżanką do pobliskiego miasteczka na film "Maria Callas". Koleżance dała na paliwo i bilet.
Już w mieście, w drodze mijały dziewczynę, która stała przed pasami z dużym bukietem czerwonych róż.
- Popatrz, jaki piękny bukiet! - krzyknęła koleżanka.
- Tak. Piękny bukiet, ale jakie dziewczę śliczne - odparła Alicja z uśmiechem.
Rozpłynęła się w zachwycie, a jednocześnie obraz ten, zapadł jej głęboko w pamięci. Jechała z dobrym nastawieniem, mimo że ledwo wtłoczyła się do niskiego sportowego mercedesa koleżanki.
Ala nie była przecież niska, a najnowszy model koleżanki odebrała, jak najmodniejszą, piękną, ale bardzo niewygodną kieckę.
W kinie było mnóstwo ludzi. Przytulne miejsce, bo połączone z kawiarnią.
Ala poprosiła koleżankę, by kupiła po kawałku jakiegoś ciastka oraz małą kawę. Dała na to wszystko pieniądze, niestety na drugą kawę już nie wystarczyło, ale Ala miała nadzieję, że jej towarzyszka nie zapomni o drugiej filiżance.
Koleżanka przyniosła po jednym ciastku - bananową tartę z bitą śmietaną i posypką z czekolady.
- Masz złotówkę? - spytała. Na jej twarzy malowała się wściekłość.
Wróciła do baru i...przyniosła jedną, jedyną kawę cappuccino! Ala spojrzała na kawę z goryczą i przypomniała sobie o luksusowym samochodzie koleżanki.
- Wypijemy na spółkę - powiedziała z uśmiechem ta od mercedesa.
Film Alicję znudził. Była rozgoryczona, bo przypomniała sobie inny film "Piękny umysł". Tak jakby reżyser chciał z tego oststniego zaczerpnąć, ale kompletnie się nie udało.
Fabuła zdała się Alicji miałka i przewidywalna. Zero tajemniczości i napięcia. Angelina Jolie, która grała Marię, wypadła bardzo blado, wręcz fałszywie. Nie udźwignęła roli, siliła się, co rzucało się w oczy. Wyszło tragicznie, a zarazem groteskowo. Cały film wypadł sztampowo i Ala raz po raz, zerkała na zegarek, kiedy ten koszmarek, na który specjalnie przyjechała, się skończy.
Na koniec wypiła resztki zimnej kawy, które zostawiła jej zadowolona koleżanka.
Wychodziła z kina zdegustowana i rozczarowana filmem.
Marzyła, by posłuchać prawdziwej Marii Callas i zapomnieć o tej całej przereklamowanej parodii. Pomyślała też z niesmakiem o jednej, jedynej kawie i ciężko westchnęła. Ale z drugiej strony miała pretensję do siebie i zdała sobie sprawę, jak mało jest asertywna. Nie umiała walczyć. Spuściła głowę ze smutkiem na twarzy.
Postanowiła jednak dostrzec coś niezwykłego w całym tym wyjeździe i pobycie w kinie. Po pierwsze przejechała się luksusowym autem, zobaczyła jak to jest, jechać taką bryką. Po drugie zjadła smaczne ciastko.
Jednak najważniejsze i najpiękniejsze w tym wszystkim było dziewczę z bukietem róż przed pasami, które przed seansem mijały na jednej z ulic.
I to był tego dnia najpiękniejszy dla niej obraz. Migawka, kropelka w dużej kałuży z zatopionym w niej słońcem, i tego trzymała się "jak zbawiennej poręczy".
STRZĘPKI 4.
O wdowcu, który szukał zębów i zrezygnował z oglądania Marii Callas, co było z wielkim pożytkiem dla zębów i dla niego, bo zaoszczędził na blilecie na gniota, a zyskał na miodzie.
Z rozmów z kolegą J.
- Alicjo miałaś jechać do kina z wdowcem, a nie z koleżanką.
- Tak. Ale w ostatniej chwili wdowiec się wycofał, ponieważ miał robić ząbki. Raczej protezkę, bo implanty co najmniej czterdzieści tysięcy.
- O matuchno droga! Lepiej już się wyprowadzić do Ząbek.
- Tam rejon warszawski. Ząbki drogie, w cenie, nawet prawie milion kosztują.
- O ojcze jedyny! O zębach w Ząbkach za miliony! Ale jak zrobi implanty, będzie bardziej seksowny i może wtedy dobrze gryźć sutki.
- Ty stary świńtuchu. Bo się poskarżę.
Ilość odsłon: 21
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.