prometeusz
matczyne poświęcenie
od długiego czasu
nosiła w torebce rakotwórcze przedmioty
przypalała i gasiła własną młodość oraz radość
w końcu widziano ją jak sprzedawała resztki urody
zarabiała też sprzątając nieswoje fekalia i śmieci
robiła to wszystko z miłości
minęło sporo czasu
i jak to w życiu bywa zaczęto ją wyśmiewać
mówiono masz sklerozę i dlatego
nie nadajesz się już do niczego
a ona chciała tylko być dobrą matką
i dla niepewnej wdzięczności
zaorała się w potrzasku dnia świstaka
starsi panowie podziękowali za usługi sprzątaczce
podobnej do własnej miotły
nie mogła już zdobyć kawałka chleba
schudła do granic możliwości
zęby którymi kiedyś przeżuwała jedzenie
straciły połysk panieńskich dni
nadal jednak uwielbiała bujać w obłokach
rozmyślając o synu którego samotnie wychowała
nie mogła też rozstać się z nałogiem i dlatego
upajając się dymem z zasmarkanych petów
przemieszczała się po omacku w świecie kaszlących cieni
szukała już też spokoju u boku swoich rodziców
jednak nadal pomimo tytoniowej sklerozy
była szczęśliwa widząc wychuchanego dojrzałego syna
on
widział tylko to co chciał widzieć
pamiętał datę dwudziestego szóstego
każdego miesiąca wtedy jako pełnomocnik
ukochanej rodzicielki odbierał jej chleb
który dla niego przez całe życie przyrządzała
Komentarze
Leszek.J
maj 22, 2025 15:27
Prawdziwy choć smutny wiersz tu zapodałeś nam prometeuszu.
Do następnego