Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Zostawiam w domu psa, samochód na dworcowym parkingu, wsiadam do pociągu. Początkowo 

wygląda to jak weekendowy wypad o świcie - wewnątrz luźno i sennie, na zewnątrz malownicze wzniesienia. 

W połowie drogi zaczynają się wkurwione baby i tłok. Słuchawki tego nie zagłuszą. Zapachu perfum niech nie przeoczy żaden nos. 

Krajobraz za oknem się wypłaszcza, ale to nie szkodzi. I tak zasłania go beton. Stacja docelowa 

to nie meta, to start. Też biegnę - pięć minut na przesiadkę. Ja to proszę pana mam bardzo dobre połączenia. Miejski łapię z lekką zadyszką, ale do siedziby 

wchodzę elegancko, jak gdyby nigdy nic. Zaczynam od kawy w jadowitym towarzystwie. Potem żongluję sztucznym uśmiechem i przewidywaniem 

aktualnych koneksji i ich konsekwencji. Po wszystkim wracam przez park. Szkoda że nie boso. Za to bosko idę sama. Mijam zakorkowaną wystawę najnowszych trendów moto, 

ciepło myśląc o moim złomku pod kasztanami. Jak słowik w wierszu najchętniej wróciłabym piechotą, 

ale karnie wbijam się w ten sam tłum wkurwionych bab. Wysiądą w połowie drogi a ja 

pojadę po ulubiony moment dnia - kudłaty ogon merdający na powitanie. Radość, że cokolwiek w misce. Spacer z susami po krzakach. Ode mnie żadnych wymagań 

- po prostu bądź moja pani. Genialna filozofia życia. 


Ilość odsłon: 75

Komentarze

czerwiec 01, 2025 09:57

Tak, taki dzień (roboczy) z życia.
Dziękuję, Leszku :)
Pozdrawiam

maj 31, 2025 16:51

Oceniam to jako prozę poetycką, taki kawałek wyjęty z życiorysu.
Przyjmuję pozytywnie
Pozdrawiam