Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki




 Myślałam, że nie pójdę dziś do kościoła, ale kosy za oknem tak głośno śpiewały, że nagle poczułam wielką ochotę na włączenie się do śpiewu gromady ludzi. I miałam przekonanie, że tłum mnie zaakceptuje, i że wyrzucimy wspólnie w przestrzeń, potok równie pięknych dźwięków, jak kosy, a może nawet piękniejszych.
I wierzyłam, że ucho Wszechmocnego je usłyszy, że Jego głowa odwróci się w naszą stronę.

 Idę. Z daleka już niesie się dźwięk organów i melodyjny pogłos pieśni.

 Tłum wewnątrz kościoła, okazuje się nieduży.

 Dźwięk organów, w myślach cały czas porównuję do śpiewu kosów. Tak samo dźwięczny. Śpiew księdza natomiast kompletnie odmienny. Nieklarowny, szorstki - taki chropowaty.

 Ksiądz wyciera chusteczką pot z czoła. Dziwię się, bo mi wcale nie jest gorąco, choć w śpiew angażuję się całą sobą - po to przecież przyszłam. Poświęcam się więc całkowicie. Staram się śpiewać czysto i donośnie. Głos tłumu jest przyjemny. Brzmi harmonijnie, jasno i przejmująco. Wszystkie akordy się scalają, stapiają w jedność.

 Wszechmocny z obrazu cały czas się na mnie patrzy. 

 Jakie szczęście, że kosy dziś tak głośno śpiewały.
Ilość odsłon: 109

Komentarze

lipiec 16, 2025 09:46

mam tych śpiewaków za oknem, praktycznie cały czas:)
i uwielbiam:)
dziękuję, Wokka za poczytanie i ślad pod tekstem:)

lipiec 16, 2025 08:35

Kosy są ze wszystkich ptaków najbardziej wytrwałe w śpiewie. Od marca do lipca. Wśród nich są osobniki bardziej lub mniej utalentowane, tak jak u ludzi))
Przyjemny tekst.
Też lubię sobie pośpiewać. Ale raczej nie w kościele..