point of view
Wadliwe dzieci
schyliłem się po tęczę
tylko raz
a ty
wydrapałeś to ze mnie
drzewo rośnie mi w głowie
ostatnie takie
zakruczało oskrzydliło
dziuplą zdziwiło
spojrzenie oparło o księżyc
bezsenne godziny zlizują pełnię z szyb
jak pies który wącha jaśmin
by zrozumieć całość
stygmaty stygną nieużywane
spomiędzy białych pasów na przejściu
dziurami z których wylewa się światło
powolny asfalt jak rozgrzany styks
unosi czarno białe krajobrazy
słowami z papieru
dni odkładają się we mnie
po śmierci
nie czytając
co zostało spalcie
tylko raz
a ty
wydrapałeś to ze mnie
drzewo rośnie mi w głowie
ostatnie takie
zakruczało oskrzydliło
dziuplą zdziwiło
spojrzenie oparło o księżyc
bezsenne godziny zlizują pełnię z szyb
jak pies który wącha jaśmin
by zrozumieć całość
stygmaty stygną nieużywane
spomiędzy białych pasów na przejściu
dziurami z których wylewa się światło
powolny asfalt jak rozgrzany styks
unosi czarno białe krajobrazy
słowami z papieru
dni odkładają się we mnie
po śmierci
nie czytając
co zostało spalcie
Ilość odsłon: 1103
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.