Bruno Schwarz
Koń fryzyjski
Ulicami
jeszcze pustego o tej porze miasta, przechadzał się siwo umaszczony koń
fryzyjski z kawałkiem postrzępionego powrozu na szyi. Słychać było stukot jego
kopyt o kamienny bruk, a z okna na drugim piętrze sączyła się muzyka, nokturn
20 cis-moll Chopina opus pośmiertne. Koń przystanął i przez chwilę strzygł
uszami. Z otwartej bramy wypadł kundel dozorcy i głośnym szczekaniem spłoszył
fryza, a ten odskakując przewrócił wózek mleczarza, co się nagle pojawił tuż
przed nim. Samym środkiem ulicy popłynęła mleczna rzeka, a tętent konia
szczekanie kundla i krzyk mleczarza zagłuszyły ostanie dźwięki muzyki.
-
Cholerne bydle! – krzyknął mleczarz – Tyle dobra, tyle dobra.
-
Wszystko przez tego kudłatego chłopaka – wysapał dozorca, który wybiegł z bramy
słysząc wrzaski mleczarza.
-
Ale to był koń! Na własne oczy widziałem konia.
-
Bo kudłaty go tutaj przywabił muzyką – stwierdził dozorca, drapiąc się w głowę
na widok strumienia mleka.
-
Panie, jaki kudłaty, jaką muzyką? – mleczarz zirytował się jeszcze bardziej.
-
Ten spod szóstki. Chopinem. On w ten sposób mści się na całym świecie, że jest
taki bezduszny.
Miasteczko
budziło się do życia, ale nikt nie chciał uwierzyć w historię mleczarza o koniu,
zasłuchanym w tęsknych tonach nokturnu 20 cis-moll.
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.