Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Trzypiętrowa kamienica wygląda jak trup. Odkąd jej poprzednich lokatorów przenieśli do warszawskiego getta, nikt nie ma serca, żeby o nią zadbać. Duże, widne mieszkania zamieniono na kwaterunkowe klity i upchnięto w nich bandę pijaków i złodziei, którzy w czasie wojny robili jakieś ciemne interesy z okupantem.

Po dawnych mieszkańcach pozostały jaśniejsze plamy na ścianach spod obrazów świętych cadyków i zardzewiały szyld nad dawnym sklepem kolonialnym, w którym teraz jest pralnia chemiczna.

Z otwartego kibla na podwórku unosi się straszliwy fetor, na który odporni są tylko mieszkańcy kamienicy i metaliczno-szaro-niebieska chmura much. Gromadka wyrostków bawi się pod śmietnikiem w poszukiwaczy skarbów. Dziewczynki siedzą na trzepaku i z obrzydzeniem obserwują, jak ich koledzy i bracia grzebią w przepełnionych pojemnikach. Jedna z dziewczynek zwisa z trzepaka głową w dół. Chyba zapomniała majtek, ale nikt nie zwraca na to uwagi.

Pijany dozorca wytacza się z bramy i jest w nastroju do śpiewu i tańca. Wpada między dzieci, a te rozbiegają się na wszystkie strony piszcząc wniebogłosy. Ich krzyki odbijają się od ścian kamienicy, żeby wraz z łuszczącym się tynkiem upaść na zdezelowany chodnik i roztrzaskać.

Z okna na trzecim piętrze wypada wiązanka „chujów i kurew”, jak stado spłoszonych gołębi i miesza się z piskiem dzieciaków. Stara kamienica charczy i świszczy w przedagonalnym pobudzeniu.

Ilość odsłon: 1047

Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.