Bruno Schwarz
Liszaj
Za
oknem skomlił pies. Już którąś noc z kolei.
-
Pewnie do tej suki z trzeciego. Ta jednak wolała boksera, który mieszka po
drugiej stronie - zagaił sąsiad, ubrany w pasiastą piżamę.
- Tego, co się ślini na widok każdej dupy? –
zapytał kudłaty chłopak, mocując się z górnym zamkiem.
-
Ale ona jest głupia! Jeszcze nie wie, że pewnie ją wkrótce zostawi ze
szczeniakami, dla jakiejś młodszej – zawyrokował sąsiad.
Rozległ
się przeraźliwy pisk opon i skomlenie nagle ucichło.
-
Liszaj, co wylazł na ścianie przy moim łóżku, powiększył się tej nocy –
westchnął kudłaty chłopak.
-
Czy dzwonił pan do administracji?
-
Powiedzieli, że to pękła rura – chłopak aż sapnął, z trudem przekręcając klucz.
– A gdy zapytałem, dlaczego ma słony smak, to rzucili słuchawką.
-
Każdy w kamienicy wie, że to od jej płaczu, co spływa po murze – szepnął
sąsiad.
- Głaszczę go delikatnie opuszkami palców, bo
tylko tyle mogę zrobić – odpowiedział chłopak.
Zapanowała
cisza. Jak w grobie.
Komentarze
Konto usunięte
czerwiec 20, 2017 16:06
Czasem, często... tylko tyle można zrobić: głaskać palcami i czekać.
Pozdrawiam.