Brozic
Bolesławowi Prusowi
Niechaj pracownik nie żali się cichy, Gdy ziarno myśli wciąż rzucając świeże, W oklaskach tłumu i błyskotkach pychy za trud swój głośnej zapłaty nie bierze. Rozgłos i sława przemija tak marnie Jak tuman pyłu, którym wicher kręci... Choć nagle cały widnokrąg ogarnie, Znikając z oczu, znika i z pamięci. Opada fala uwielbieniem wrząca I tych, co w górę wyniosła na sobie, Po krótkiej chwili znowu na dół strąca, I grzebie żywcem w zapomnienia grobie. Powoli nawet dźwięk imienia głuchnie - Zgłuszą go nowi tłumu ulubieńce - I w bezimiennym rozsypią się próchnie Oznaki hołdów i laurowe wieńce. Zginą od prądów chwilowych zawiśli Za widmem sławy goniący sztukmistrze, Lecz nie zaginie siew szlachetnych myśli I nie przepadną natchnienia najczystsze. Choć pracownika noc otoczy głucha, Wyrosną kwiaty na cmentarnej grzędzie I nieśmiertelna cząstka jego ducha W sercu pokoleń późniejszych żyć będzie. A nowych czasów dążenia i czyny, Co nieświadomie zeń początek wiodą, Te nie więdnące dając mu wawrzyny, Będą dla niego najwyższą nagrodą!
Ilość odsłon: 1335
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.