Janusz.W
Równowaga
w przełęczy nadal płonie drzewo
ukrywając świadomość
ukrzyżowaną zmierzchem pamięć
drzwi od lat się nie otwierają
otchłań w korytarzu ukazana
a w pustych ścianach tętni życie
za oknem ociekający krwią, księżyc
oświetla nadal malowidła w kuchni
przy stole to samo danie od lat
zjadając nas delektując się podrobami
niczym harpie obgryzają z uczuć i miłości
jak deszczówka spływa osocze po języku tworząc klif
zapominając jaki kierunek studiów obiera nasz los
w determinacji zatrzymując w lotkach wiarę
szukając między żebra aby nie zaprószył się trzos
na koniec rozrywając do reszty odzienie
zostawiają po nas nagie cienie
przywracając do życia mięsożerny tryb
........................................................................
w przełęczy nie zaświecą kolorowe lampki
zasypana droga kamieniami
już po zmierzchu błądzi pamięć
zakrywając inny stan świadomości
pod nogami otchłań i gwiaździste niebo
budynek i drzwi od lat nie otwierane
za oknem w ścianach tętni życie
podświetla ociekający krwią, księżyc
ogród i lampy w kuchni
przy stole danie od lat dla serwowane
delektując się zjadając jedno spojrzenie
protoplaści wiary zbierają po sobie okruchy
niczym harpie obgryzają z uczuć i miłości
jak sceny z horroru wino spływa tworząc klif
świtem rozrywając do reszty odzienie
szukając determinacji między żebrami
rankiem nawzajem sobie zaprzeczają
że ukrzyżowany będzie ponoć za nas
piejąc jak kur skleił tragedie w całość
zmierzchem śmierć
rozgrzane gwoździe w mroku
w ogniu powstając oderwał nagi cień
pozostawił w piekle sylwetki szablon
dzięki jego dobroci wiara w krzyż
uśmierca kolonizuje zabiera ubogim
niczym sęp na pustyni
przywrócił do życia mięsożerny tryb
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.