tetu
pod śniegiem zamiera krzyk
i ustały śpiewy
przeklęta ziemia opustoszała
niczym jałowa matka szukająca drogi
dziewięć miesięcy to chwila kiedy mogę przytulić
nie naprawię błędów
pestki granatu wrosły we mnie jak niechciany płód
który sprawia że w dojrzałym powietrzu
nagle się umiera
ciemność jest we mnie matko
rozproszona o trzy pory roku
tylko wtedy czas jest naszym bogiem
nie płacz
perły znów podmywają kamień
nim się obejrzysz wrócę
dla wypełnienia
przymrozkiem dotknij
przeczekaj
Ilość odsłon: 1090
Komentarze
Leszek.J
sierpień 16, 2017 21:35
Porzucenie dziecka to coś najbardziej strasznego.
Pozdrawiam
Konto usunięte
sierpień 07, 2017 21:49
dla mnie świetny wiersz:)
Konto usunięte
sierpień 06, 2017 13:59
Zmroziło. Nie rozumiem tej największej przenośni. Ale i bez tego można czytać wrażeniem.
Czas jest moim Bogiem, ale nie jestem lodem nawet, gdy jestem.
Wiersz niepokoi. Tyle ode mnie.
Pozdrawiam.