Brozic
Kamień
Ja tylko jestem kamieniem I jako niemowlę tu, Objęty matki ramieniem, Cichego używam snu. Ledwie świt ducha półsenny Mnie z łona martwości zwie I w mojej piersi kamiennej Poczuciem istnienia tchnie. Jeszczem związany łańcuchem W szeregu bezwiednych brył Z ogólnym natury duchem, Z kolebką bezwiednych sił. Jednak przeczuwam powoli, Że zacznie pierś moja bić, I marzę o ludzkiej doli, Chcę kochać, cierpieć i żyć! I wierzę, iż ten, co kruszy Dziś moję powłokę, grom Otworzy dla mojej duszy Wspanialszy cielesny dom. I witam z dreszczem rozkoszy Każdy zadany mi gwałt - W niszczeniu, co mnie rozproszy, Zgadując przyszłości kształt. Tam, gdzie się boleść zaczyna, Bezwiednej martwości kres! A nad nią boska kraina, Gdzie miłość wykwita z łez. Przez wszystkie śmierci ogniwa Postępu ciągnie się nić - Ból samowiedzę zdobywa: Chcę cierpieć, kochać i żyć!
Ilość odsłon: 1290
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.