Dorota
ostatnia dwójka
norymberski lorenzer platz pulsuje popołudniowym gwarem
we wszystkich językach świata. przestrzeń łamania asertywności,
sprawdzania kondycji sumienia, miękkości serca.
przed kościołem świętego wawrzyńca kolorowe bańki,
wielkości piłki plażowej, piłki nożnej, piłki do tenisa,
piłeczki do ping ponga, przenoszą mnie na chwilę w inny wymiar.
rozkrzyczane dzieciaki cieszą się jak głupie, ja z nimi.
za fotki trzeba płacić. nie mam jeszcze takiej. płacę.
wychodzę, jak z bańki, wprost na błagalne spojrzenia -
różne twarze, tak samo wyciągnięte dłonie, próby
złapania kontaktu wzrokowego. twarz - dłoń, twarz - czapka,
twarz bez nosa - kobieca, o pięknych, smutnych oczach i
nagle znad stolików w pobliskim kawiarnianym ogródku
dobiega: what's goin' on? przez chwilę wydaje się, że
to naprawdę 4 non blondes. wyskakuję, jak z bańki,
z tej smutnej historii kobiety bez nosa.
ostatnie dwa euro w przegródce na drobne, ostatnie
spojrzenie na jej twarz. and i try, oh my god, do i try
niesie mnie w stronę czarnoskórego gitarzysty z dredami.
wrzucam monetę do futerału.
puls norymberskiej starówki bez zmian,
ja śpiewam: hey yeah yeah eh eh
https://www.youtube.com/watch?v=6NXnxTNIWkc
Komentarze
x l a x
sierpień 14, 2017 23:13
Tytuł kojarzy się trochę komicznie - ostatnia dwójka uzębienia (zmieniłbym, bo tyle jest przecież fajnych tytułów na świecie). Całość dopracowana, ale... to wygląda bardziej na suchy prozatorski opis zdarzenia - brakuje liryki, czegoś, co łapie za serducho; no i styl trochę jak szkolne wypracowanie. Z tymi piłeczkami to trochę przesadziłaś - tekst staje się nużący. Żeby wyszła solidna mowa wiązana trzeba pozbyć się spójników i używać nie tylko zdań prostych oznajmiających w czasie teraźniejszym.