Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

podszedłem do okna

księżyc dawał czadu kominem


mówiłaś że to już koniec

dalej nie da się żyć z rybikami w szafie i

fałszywym winem ze spożywczaka na dole

 

po drugiej stronie  kobieta

machała do postaci ze swojego snu

znowu jej balkon i pies z chorym uchem

i ja nagi w odbiciu szyby

spoconej naszymi ciałami

nie pokiwałem jej

 

ciągle zmartwychwstawała ulica

o piątej rano anioły ciągnęły resztki absolutu

z butelek rozbijanych na gołym bruku

kilkanaście metrów nad hydrantami

kilka kilometrów od ciebie za moimi plecami

na tapczanie szukałaś zapałek a może zapalniczki

- to nic nie da, i tak będzie ciemno

tylko syczenie ognia i trzask kółka

hałas jakby ktoś zwłoki taszczył po schodach

Ilość odsłon: 940

Komentarze

sierpień 21, 2017 21:34

kolejny dobry wiersz, który dzisiaj czytam
hej hej! przybywajcie czytelnicy, warto!!!
pozdrawiam

sierpień 21, 2017 20:44

Ciekawie i czytelnie napisane.
Pozdrawiam

sierpień 19, 2017 20:40

Ciekawy tekst, podoba mi się. Jedynie wersy:
"szyby
spoconej naszymi ciałami" - oszukują...bo niby wiadomo o co chodzi, ale to niemożliwe...inaczej bym to ujęła, zgodnie z prawami fizyki :)) ale ogólnie dobry tekst, mocna puenta. Pozdrawiam

sierpień 19, 2017 19:53

To taki wiersz końca? Ma nastrój. Oby tak nie było. Dobry wiersz.

Konto usunięte

2-4

sierpień 17, 2017 04:18

Smutny, ładny wiersz. Nie wiem, czy puenta nie zbyt drastyczna w porównaniu do reszty tekstu. Ale może właśnie o to chodzi. Zbierasz pogodzenie z losem i nagle -- nie. Wykrzyczane miękkim dźwiękiem ciągniętego ciała.
Pozdrawiam.