ryszelie
żie
został tylko bełkot
zapach moczu wsiąkający w ściany
jak już umrzesz to trzeba będzie pomalować mieszkanie
urządzić na nowo
czasem jakbym słyszał mewy w pokoju
tłuką się rozpaczliwie o szyby
ale już cisza
bez modlitwy do Panny Maryi
boję się dotykać bo się rozsypię
wszystkie opowieści rozsnuły się z kłębka
zalegają wśród resztek
tak to jest gdy się je palcami
ściskasz postrzępiony gałganek
jedyną rzecz o której wiesz że jest twoja
stoimy wokół jak korona cierniowa
nieznajomi spotkani na drodze
nie zbierzemy już razem ani dnia ani yc
Ilość odsłon: 2680
Komentarze
ryszelie
sierpień 21, 2017 13:41
WLD - bardzo dziękuję za wnikliwy komentarz! Właśnie tak lubię poczytać coś o swoim tekście... Co do manowców - to niekoniecznie. Dlaczego bełkot i mocz mają być przypisane tylko dla jednej szufladki z napisem alkoholizm? Bełkoczemy po mikroudarach, bełkoczemy ze strachu, podobnie z moczem, wszak się mówi - posikał się ze strachu (także i ze śmiechu można) - to może być choroba, to może być stres... Nie tylko wóda do utraty...
Że za lekko z tym sprzątaniem? Może - ale tak trzeba... Po starszej osobie nie da się zostawić lalek tak jak były, trzeba - tak mi się wydaje - usunąć, wywabić, wyczyścić - bo ten zapach jest, wibruje... Odejście może być wybawieniem - tak - dla opiekunów osób chorych na Alzheimera może być... Jakkolwiek nie brzmi to brutalnie, ale może być...
Co do rozsnucia - pewnie słowo niefortunne - chodziło mi o rozłażące się, rozpadające, właśnie zanikające... Zalegają - tu właśnie też masz rację - próbowałem znaleźć korespondencję z tymi odpadkami na podłodze, z tym niezdarnym jedzeniem, wrzucić do jednego worka i słowa gubione, i jedzenie, i wspomnienia, i ludzi... Ale masz rację - to tak nie zagra...
A co do cerowania - tak, zdecydowanie tak... To może być patent :) Jest w tym słowie i babciność, jest i sklejanie dziur, jest i delikatność... Tak... Dziękuję!
Bardzo dziękuję!
Z szacunkiem - ryszelie
w.l.d.
sierpień 21, 2017 13:17
i jeszcze... to "snucie" i "gałganek" nasunęły mi myśl o "cerowaniu". nie wiem czy to aby nie patent na nasz temat.
w.l.d.
sierpień 21, 2017 13:11
myk z "bełkotem"nie jest drażniący, może ciężko "yc" w ten sposób skojarzyć z tytułem, ale w zakończeniu się sprawdza.
mnie jednak bardziej przeszkadza całe otwarcie, bo wiedzie na manowce - skoro nie chodzi o alkoholizm (bełkot, mocz)
a kolejne wersy świadczą o tym, że z odejściem damy radę; posprzątamy, urządzimy na nowo -
chyba zbyt lekko
odejście może być wybawieniem, ale też i nie o tym jest ten tekst.
tutaj (biorąc pod uwagę temat) lepiej skupić się na czułości w niepewności, drżeniu i udręce życia spowodowanej brakiem przyszłości; nie czekamy na nic dobrego/raczej będzie tylko gorzej.
piszę o tym bez przekonania, bo nie znam tej choroby, ale proponuję inne podejście.
tak nawet zerkam teraz jeszcze na kolejne strofy i równie niefortunne wydają mi się "rozsnute opowieści, które zalegają", bo tu mowa chyba o zanikaniu, więc może bardziej "zasnute" (zwłaszcza, że i w znaczeniu "zaczęte"(?)
ryszelie
sierpień 21, 2017 12:35
Paweł - bardzo dziękuję za komentarz!
Przegadanie, które też wyczuwam, pewnie się bierze z dużej emocjonalności, która jest we mnie. Próbuję odsiewać, ale średnio wychodzi. A literki? To na razie symbolika, pewnie tania, ale od której nie mogę się uwolnić. Na razie jestem więźniem takiego właśnie znikania literek.
Jeszcze raz dziękuję za opinię!
Z szacunkiem - ryszelie
Konto usunięte
sierpień 21, 2017 12:15
mnie się ten zabieg z literkami średnio podoba
tekst jakby ciut przegadany, wycisnąłbym z niego
więcej. poza tym ok. moje klimaty.
ryszelie
sierpień 21, 2017 11:34
Dziękuję bardzo za opinie!
Karin - "yc" to faktycznie taki bełkot a zarazem dwie brakujące litery, które dodane do tytułowego "żie" dają nam życie. A właściwie - to uciekają z życia. Sam nie wiem jak to powiedzieć... To jest też w dźwięku podobne do "nic" - bo nie zostaje nic. W zamiarze tekst był pisany o osobie dotkniętej chorobą Alzheimera - według mnie najstraszniejszej chorobie świata.
Lu - tak, to życie... A właściwie życie, które znika.. Litery, ludzie, wszystko... Znikają...
Dorota - tak, nie da się tego poskładać. Najpierw są drobinki niepamięci, strumyczki, później cała rzeka, która zalewa i zmienia całą pamięć, całego człowieka. Rozpaczliwie próbuję to opisać, schwytać - ale na razie wychodzi tak średnio. By nie powiedzieć wcale. Wychodzi bardzo emocjonalnie - bo emocjonalnie w tym siedzę.
Tomek - właściwie to tak, to taki ostatni oddech. I bardzo mało w tym patosu. To takie wyrywanie człowieka z korzeniami. Nie ma już bliskich - sami obcy. I to boli bardzo obie strony.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za opinie!
Z szacunkiem - ryszelie
Konto usunięte
sierpień 19, 2017 17:57
czytam jako wiersz o konaniu. mało patetycznym, zwyczajnym- niezwyczajnym, jednak z wiankiem bliskich, a już dalekich. "yc" czytam, jak ostatni oddech.
poruszający wiersz, smutny.
Pozdrawiam.
Karin
sierpień 19, 2017 08:57
Też sobie zadałam to samo pytanie, co Dorota, czy ostatnie słowo, to zniekształcone ,,nic. Czekamy na autora z nadzieją uchylenia rąbka tajemnicy:)
Dorota
sierpień 17, 2017 20:55
rozsypane życie...i już nie do poskładania.
Dobry wiersz, poruszający.
Nie wiem czy to rozbicie tytułowego życia było na zasadzie przypadku, czy celowo yc jest na końcu - bo mi się to czyta również jak przeciągłe "nic"... jakby podkreślenie tego, co nas "czeka" lub co po nas zostaje...tak mi się skojarzyło.
Pozdrawiam
lu*
sierpień 17, 2017 13:41
To "życie".
Dziękuję za ten wiersz!