Konto usunięte
- bezradność względem przemijania - (proza poetycka)
W człowieku jest dziwna i nachalna potrzeba, by pozostawić po sobie jakąś szczególną rzecz, która będzie z nim kojarzona, odzwierciedli jego postać, wnętrze.
Czy poza sztuką taka rzecz w ogóle istnieje? Są, w wąskim kręgu bliskich i rodziny rzeczy, o których myśli się ze szczególną ckliwością, czy sentymentem. Jego słodkie zmysłów otumanienie i rozmycie zdrowego rozsądku, zmiękcza dojrzały i oparty na stałym fundamencie obraz świata, w lekki, nie do końca sprecyzowany obłok. Przypomina magiczne czasy dzieciństwa, gdy tęsknotę kierowano w stronę jutra, a ekscytacją wypełniały umysł dni minione oraz wszelkie, w nich zaistniałe przeżycia.
W ten sposób, prozaiczne rzeczy zyskują miano artefaktu. Im bliższe były samemu nieboszczykowi, im większa, z jego strony, troskliwość jawiła się na obliczu, gdy spoglądał na owy przedmiot. Mierzył w dłoniach, sprawdzał wagę. Spoglądał, czy nie przybyło nań nowe jakieś podziurawienie, które wita się uśmiechem, myśląc, że oto nowy kompan, w podróży zwanej życiem będzie mu towarzyszem;
W ten sposób my, jako spadkobiercy nie tyleż samej, nieożywionej materii, która, w naszym wąskim rozumowaniu jest głucha i pozbawiona zdolności odczuwania i przekazywania uczuć, my, jako opiekunowie artefaktu otoczonego mistyczną aurą, którą czasem udaje się wyczuć pod dotykiem palca. W chwilach zawieszenia myśli, gdy niby cień, pomiędzy kącikami oczu przemyka półprzeźroczysta energia, jak podmuch, jak wahanie temperatury i w niewidoczny sposób zakrzywia przestrzeń... I znowu, wszystko, co jeszcze przed chwilą wydawało się wyraźne i miękkie, wraca do swojej twardej, rzeczywistej formy, obdartej z sennych uczuć,w której martwe przedmioty nie są w stanie komunikować się z ludźmi, oddziałując na nich energią swojego przeszłego właściciela, czy raczej - przyjaciela;
w ten sposób my stajemy się właścicielami wspomnień nieboszczyka, ich strażnikami, dając im możliwość przetrwania. Nawet jeśli nie potrafimy odgadnąć ich dosłownie, ta ledwo uchwytna aura, którą udaje się czasem odczuć, rzadko, spontaniczne, właśnie ona sprawia, że jego uczucia i myśli. Wahania nastroju, niezadowolenie, gorycz, smutki i radości. Jego wyczekiwanie na coś, stoicki spokój, trud powzięty w związku z jakąś sprawą, obojętność na pewne zdarzenia. Ataki niechęci względem niektórych ludzi z racji na ich poglądy, zachowanie lub przez własną, już podeszła koncepcję życia, one wciąż tlą się życiem. Nieuchwytnym, odległym, metafizycznym.
Jest w człowieku dość silna potrzeba, by pozostawić po sobie rzecz szczególną. W samotni, gdy myślano, że oto natchnienie użycza skrzydeł, by wznieść człowieka ponad najcichszego upadku niebezpieczeństwo, gdy w tajemnicy przed światem, w rozpaczy, która na twarzy rysuje groteskowy grymas jak na malowidłach z obrazów Boscha, by nikt nie śmiał zmącić nicości, czerni, w której myśli przestają błądzić, zlęknione własnym istnieniem, w tym stanie odurzenia desperacją, w przypływie bezradności względem życia, które kiedyś musi się skończyć, powstaje ciche pragnienie, graniczące z podnietą tak dobrze znaną zwierzętom. Gdy oddech uniesienia przyśpiesza w klatce, jak podczas miłości dwojga kochanków, zakazanej, gdzieś w ogrodach ciemnej nocy, by nikt niczego nie zauważył, rodzi się myśl szaleńcza, by zadrwić choć odrobinę ze śmierci. Zakląć cząstkę - ja - w jakimś dziele.
Podobne to uczucie do obłędu, co rysuje w myślach najprzeróżniejsze obrazy, a człowiek na żadnym z jego fragmentów, ani całości nie może się skupić. Przelatują jeden po drugim przez umysł i nikną gdzieś w bezkresach zapomnienia, tak równie głęboko tkwi w człowieku potrzeby, by pozostawić tą rzecz szczególną, dlatego próbuje uchwycić miliony wątków, nie mogąc podążać za żadnym, konkretnym.
I znowu, samotny, pośród rozpaczy, i znowu bezradny względem jakiegoś, wyższego istnienia, trwa, czekając, by już nie skrzydeł użyczyło mu natchnienie, ale chociaż niech w swoje szpony weźmie. Nawet jeśli oznacza to duszę okaleczyć, psyche rozszarpać. Ale niechaj ostatni raz, jak nigdy wcześniej i nigdy później weźmie w swoje pazury, chwyci za barki, uniesie ku górze i rzuci na ten padół ziemski. Bym już jako szaleniec wiedział, że oto stworzyłem, nawet jeśli nikt nie zechce spojrzeć.
Ilość odsłon: 1134
Komentarze
Konto usunięte
wrzesień 01, 2017 07:31
Hm. Pewnie zbyt zawiłe.