Janusz.W
Ego
obnażając ego odkrywając nowe trendy
cierpliwość rzeźbi odciski jak nordyckie skały
tworzę marzenia w kawałkach żelaza
architekture nad jedenastym piętrem
słoneczny dzień i lancz na skwerze
obraz zakneblowanych oczu w parku
zamaskowana postać uderza kolbą w twarz
okrzyk czarnej stali rzuca na ziemię
miedzy parasolami klatka po klatce
negatywem połykam zdyszane powietrze
chwytają sens koniuszkami palców
w odrętwieniu spływa po czole krew
nie nadążam z układanką a myślami
szukam wzorca traci schemat sekunda
na krawędzi dwóch światów
wołam o pomoc między stronicami
ślady z dzieciństwa na zboczach łąk
rozpacz w kamieniach kiełkuje jak wiosenna trawa
echo przymarzło na grudach ziemi
i kroplami smutku oblepiona weranda
już nie kołyszę szeptem niczym mewą nad falami
dotykiem nad brzegiem rozdartego morza
oślepia wspomnienia tępym światłem w piachu
a na horyzoncie przeszłość rozbija woda
Ilość odsłon: 1280
Komentarze
Janusz.W
wrzesień 09, 2017 20:50
szczerze to bym to wykasował )))) nie podoba mi się tekst ,ba ostatnio nić mi nie smakuje )))))pozdrawiam
Rafał Hille
wrzesień 09, 2017 20:20
Ciekawa rytmika wiersza...
Janusz.W
wrzesień 09, 2017 19:21
dziękuje -ironia jest życiem i zarazem składnią ironii ,dziękuje za komentarz )))))pozdrawiam
Czorcik
wrzesień 09, 2017 19:16
ja wole o ego w miaę krótko i z ironią.