point of view
I chabry i sporysz
prawie nie widać jej w olbrzymim fotelu
przez rozłożyste okiennice ciężkiego albumu
przytulone do kolan w bezruchu
wpatruje się w to miejsce na drodze
gdzie pojawiał się wracając do domu
oczekiwanie godzinami przetrzymuje ją w tej pozie
zanurzona w studni wyschniętym palcami
pieści chwile dłonie wilgotnieją
usta głucho rozmawiają z srebrem
uchylają się zaciśnięte powieki
obrazy zlewają w jedno długie życie
zapatrzona
zbiera odwagę na kolejny skurcz przedsionka
przepycha wspomnienia na następną stronę
gdzie huśtawki
mkną tylko w górę
Ilość odsłon: 1042
Komentarze
Szalony
październik 22, 2017 17:26
fajny
Joanna-d-m
październik 22, 2017 16:56
Wydaje mi się, że już czytałam ale są zmiany tyle że nie pamiętam w ktorych wersach - nomentach. Podobało i podoba się nadal.
Pozdrawiam Autora