Konto usunięte
z monologów do Dziadka
Do pokoju wszedłem zmęczony, ale w przypływie irytacji poczułem,
jak do palców i czubka głowy znów płynie energia.
Dziadek, jak zwykle zresztą, siedząc w półmroku, z twarzą w stronę kominka, kontemplował coś bliżej bezsensownego. Rysy jego, łagodne i powściągliwe przypominały antycznego władcę tuż przed wypowiedzeniem wojny, której wygrany zdaje się być pewny. Martwi go jednak, że nie można dokonać tego bez strat w liczebności wojska.
Wiedziałem, że będzie czekał. Nie chciałem dać mu satysfakcji, ani poczucia tego, że przyznaję mu rację. Ale wszystkie, małe obietnice uległy wobec bezsilności, która narosła we mnie parę dni temu.
Usiadłem obok niego. Ze zwieszonym, na pół obecnym wzrokiem. Chwytając nozdrzami ciepło kominka, szorstki zapach powietrza. W końcu wyrzuciłem z siebie te kilka słów, które tłukły się we mnie od dawna:
- Miałeś rację, dziadku. To wszystko było bez znaczenia. Powierzchowne, puste. Było czymś w rodzaju seksualnej fascynacji, w której poza dzikością zmysłów, chwilą zapału, otępieniem myśli pogrążonych w cielesnej fantazji, nie było nic, co mogłoby na trwałe połączyć materię i ducha. Przestrzeń pomiędzy nimi, zamiast utrwalać obustronną relację, zdawała się powiększać do rozmiarów pustki, której nie zdołałem ogarnąć. Zawierzyłem wszystko popędom i zostałem z niczym, rozdarty na najdrobniejsze uczucia, których nigdy nie potrafiłem wysłowić. Najgłębszą z emocji, którą od zawsze bałem się wyrazić. A potem ogarnął mnie spokój. Cichy i łagodny, i wdzięczny. Nie potrafię tylko zrozumieć, dlaczego.
Człowiek ucieka przed koszmarem, złym wspomnieniem, bólem, rozpaczą i strachem. Ucieka prze czymś, z czym nie jest w stanie sobie poradzić. A ja wcale nie muszę uciekać. A jednak to robię. Ukrywam się przed mądrością, która jest we mnie, jakby w obawie przed utratą własnego ciała. Może to jest właśnie ludzka słabość. Że jedyna siła, podstawowa, jaką jest w stanie zrozumieć i której pragnie, to siła fizyczna. I każde pragnienie siły, jest jakby wspomnieniem o tej pierwszej, której doznaje. I każde rozstanie z dotychczasowym schematem myślenia budzi głęboko ukryty lęk przed pustką, w której albo rosną emocje albo powoli pojawia się świadoma konstelacja myśli.
Może tym jest poezja w ogóle, słowo, obrazy za jego pośrednictwem powstające i wszelkie odczucia, nawet te skierowane w stronę rozumu.
Konstelacjami gwiazd na tle bezmiaru pustki, która równie mocno przeraża, co łagodzi rozszalałe w nas zmysły i pełne popłochu uczucia.
jak do palców i czubka głowy znów płynie energia.
Dziadek, jak zwykle zresztą, siedząc w półmroku, z twarzą w stronę kominka, kontemplował coś bliżej bezsensownego. Rysy jego, łagodne i powściągliwe przypominały antycznego władcę tuż przed wypowiedzeniem wojny, której wygrany zdaje się być pewny. Martwi go jednak, że nie można dokonać tego bez strat w liczebności wojska.
Wiedziałem, że będzie czekał. Nie chciałem dać mu satysfakcji, ani poczucia tego, że przyznaję mu rację. Ale wszystkie, małe obietnice uległy wobec bezsilności, która narosła we mnie parę dni temu.
Usiadłem obok niego. Ze zwieszonym, na pół obecnym wzrokiem. Chwytając nozdrzami ciepło kominka, szorstki zapach powietrza. W końcu wyrzuciłem z siebie te kilka słów, które tłukły się we mnie od dawna:
- Miałeś rację, dziadku. To wszystko było bez znaczenia. Powierzchowne, puste. Było czymś w rodzaju seksualnej fascynacji, w której poza dzikością zmysłów, chwilą zapału, otępieniem myśli pogrążonych w cielesnej fantazji, nie było nic, co mogłoby na trwałe połączyć materię i ducha. Przestrzeń pomiędzy nimi, zamiast utrwalać obustronną relację, zdawała się powiększać do rozmiarów pustki, której nie zdołałem ogarnąć. Zawierzyłem wszystko popędom i zostałem z niczym, rozdarty na najdrobniejsze uczucia, których nigdy nie potrafiłem wysłowić. Najgłębszą z emocji, którą od zawsze bałem się wyrazić. A potem ogarnął mnie spokój. Cichy i łagodny, i wdzięczny. Nie potrafię tylko zrozumieć, dlaczego.
Człowiek ucieka przed koszmarem, złym wspomnieniem, bólem, rozpaczą i strachem. Ucieka prze czymś, z czym nie jest w stanie sobie poradzić. A ja wcale nie muszę uciekać. A jednak to robię. Ukrywam się przed mądrością, która jest we mnie, jakby w obawie przed utratą własnego ciała. Może to jest właśnie ludzka słabość. Że jedyna siła, podstawowa, jaką jest w stanie zrozumieć i której pragnie, to siła fizyczna. I każde pragnienie siły, jest jakby wspomnieniem o tej pierwszej, której doznaje. I każde rozstanie z dotychczasowym schematem myślenia budzi głęboko ukryty lęk przed pustką, w której albo rosną emocje albo powoli pojawia się świadoma konstelacja myśli.
Może tym jest poezja w ogóle, słowo, obrazy za jego pośrednictwem powstające i wszelkie odczucia, nawet te skierowane w stronę rozumu.
Konstelacjami gwiazd na tle bezmiaru pustki, która równie mocno przeraża, co łagodzi rozszalałe w nas zmysły i pełne popłochu uczucia.
Ilość odsłon: 1263
Komentarze
Konto usunięte
październik 30, 2017 09:47
Tomek, dzięki za uwagę, faktyczne, jak zauważyła w.l.d, co ze trochę ze wstydem przyznaję, tekst faktycznie powstał w edytorze i został dodany, po powierzchownej tylko redakcji, więc mogłem go przemyśleć bardziej, dlatego dzięki za uwagi, bo sam miałem wrażenie, już w trakcie pisania, że pierwotna myśl, która była motywem przewodnim w tekście, gdzieś się tam zagubiła, a to, co chciałem napisać stawało się coraz bardziej mętne i niewidoczne, co widać po końcówce, która jest trochę na siłę i przejaskrawiona, i raczej nie do końca pasuje do wyjściowego zamysłu, ale w sumie to puściłem tekst, jak go stworzyłem i może faktycznie, to o czym mówi w.ld. by się przydało - trochę więcej pokory i sumienności, i w ogóle trochę pracy nad tekstem zamiast traktowanie surowizny jako tekstu właściwego, jakby przed obróbką tekst był bardziej naturalny, czy prawdziwy
Marcin dzięki za odwiedziny, fakt faktem, nie nazywam tego ani poezją ani prozą, nie kieruje się raczej takim sposobem patrzenia na tekst, żeby nie popaść w jakieś wyobrażenia, czy schematy albo po prostu nie potrafię się nimi posługiwać.
dzięki i pozdrawiam
Marcin Legenza
październik 26, 2017 19:07
Wiesz... to jest raczej opowiadanie, proza, o tym kimś. Parę rozważań i pomysłów. Zamieściłbyś ten twór w - Debiuty - Prozaicznie - to nawet bym nie zauważył, rzadko tam w tej chwili zaglądam, mam mniej czasu. Ale tytuł się chwali... nie jest źle, choć trochę mało do poczytania. Coś czuję, że będzie sequel, następstwo w twoim stylu - tak po prostu. Powodzenia druhu...
w.l.d.
październik 26, 2017 13:18
Tomek ma sporo racji
i biorąc pod uwagę tęTwoją "materię i ducha" - to jest dobry pomysł;
rozmawiasz z metaforycznym dziadkiem. on jest Twoim alter ego/starym człowiekiem/starym mięsem - więc materią
czy jednak duchem?
kto jest duchem, a kto materią?
jakie mają/macie pragnienia?
jest pomysł na fajny, abstrakcyjny dialog ...wewnętrzny :)
w Tym opublikowanym tekście początek jest jeszcze strawny, ale od "człowieka ucieka" - człowiek ucieka :)
dlatego skupię się na pierwszej części, bo masz trochę błędów;
1. "obietnice uległy wobec bezsilności, która narosła we mnie parę dni temu"
i
"W końcu wyrzuciłem z siebie te kilka słów, które tłukły się we mnie od dawna"
PARĘ DNI - TO DAWNO?
2. "A ja wcale nie muszę uciekać. A jednak to robię."
to jest fajne, chociaż lepiej zapisać z przecinkiem, ale to jest wiarygodne.
monolog wymaga szczególnej dyscypliny.
3. masz w trzech zdaniach - masz, ale co?:
Usiadłem obok niego. Ze zwieszonym, na pół obecnym wzrokiem. Chwytając nozdrzami ciepło kominka, szorstki zapach powietrza." (?)
równie koślawych jest sporo :(
na dodatek pozjadane literki
i całość tak mało okiełznana, jakby pisana bezpośrednio w edytorze ..."na żywca"?
nie rób tak!
pokochaj słowo.
wierzę, że będziesz dobrze pisał, ale trzeba więcej pokory.
nie ufaj sobie aż tak bardzo.
jeszcze nie!
Tomek
październik 26, 2017 12:09
Chaotyczne to, wg mnie. Zaczyna się czymś w rodzaju prozy poetyckiej, pisane jakby wersami. Później przechodzisz w tekst. Jest kilka myśli wartych zauważenia, np. ta o "sile", lecz wszystko to rozmyte w chaosie. Nie wiem, dlaczego wprowadzasz "posąg" dziadka. Czy to alter-ego, czy co? Nie odzywa się ani słowem. Jest opisany i tyle. Czuję niedosyt. Końcówka o poezji wygląda zupełnie od czapy, ni ładu ni składu z wcześniejszym wątkiem. Może zrób z tego cztery króciutkie opowiadanka - o dziadku, miłości, sile i poezji. Będzie spójniej.
Tyle ode mnie.
Pozdrawiam.