lu*
spowiedź alpinisty
nie ma nie ma recepty na to wszystko jest na krawędzi albo krawędzią z której spada się po
prostu łup
zrozum mnie siostro smugo czegoś na co recepty nie ma kiedy śpiewa głos w szczelinie skale tam pozorna trwałość rozsypuje się pod lekką ciężką ręką
wyobraźni
ocierając się o banał opowiadam cicho albo
ryzykuję szczęście
boję się tak lękam przyznać prawda
muska twarz wyciągam dłonie i nie wiem nie wiem czy mam w nich to od czego puchną zapełniając przestrzeń złotą raniącą
wszystko jest na krawędzi albo krawędzią wszystko może być banałem
wszystko może być wszystko
wszystko nie może być nic
kochani nie ma czegoś czego nie ma
Ilość odsłon: 988
Komentarze
lu*
listopad 08, 2017 08:47
Tak jakby sie kapecke przerzedzała ta mgła:)
Zdesperowane kwiotki? Hm. :) Dzięki Dundersztyc:)
Dundersztyc
listopad 07, 2017 22:02
stać na krawędzi zdarzeń
pomiędzy mniej zdesperowanymi kwiatkami
to nie to samo,
co się może zdarzyć
alpinistom, himalaistom,wspinaczom
om
lu*
listopad 07, 2017 21:26
No dzięki, żeście ze mną poszli kawałek.
Pod wiyrsyckiym mgła, nieinacy.
Pijany Zryw
listopad 07, 2017 21:16
Jak na moje za bardzo filozoficzny. Trochę odbiega od głównego wątku.
Leszek.J
listopad 07, 2017 21:06
Alpinizm to coś innego niż zwykła turystyka, jest dla mnie bardzo odległy.
Wiersz jest bardzo "na krawędzi" niebezpiecznej krawędzi.
Pozdrawiam
Konto usunięte
listopad 07, 2017 20:48
Zawsze się zastanawiam przy wiadomościach o kolejnej tragedii w Tatrach, ile z tych wypadków to samobójstwa. W tak pięknych okolicznościach przyrody, to każdy by chciał...
lu*
listopad 07, 2017 20:25
Alpinista się spowiada i nic? I Nic? :)))