WR78
Bary idzie do nieba
Leżę i patrzę się na moją piłkę w kącie
Zupełnie jakby wczoraj łapałem ją w zęby
Moja Pańcia ogląda wizję i podjada jabłko
Och, mam ogromną ochotę na jabłko
Ale kłapię tylko buzią
Bo tylne łapy, zupełnie się rozeszły i mogę tylko leżeć
Pańcia ma zaczerwienione oczy, podwiązała mi te łapy chustką
A ja, wsparłem się na przednich
Prowadzi mnie do samochodu, i wiem gdzie jedziemy
Tak bardzo nie chcę tam jechać, chociaż ostatnio jestem częstym gościem
Majstrują mi przy łapkach
Bardzo boli , na szczęście wracamy do domu
Leżę na starym kocu, płakać się chce, więc popiskuję, ale coraz ciszej
Powieki są coraz cięższe, Tequila położyła mi się na brzuchu
Jest taka ciepła, chyba je zamknę
Ten dół pod drzewem, jutro tam zamieszkam
Majeczka wściubi nos do środka i zacznie się trząść
Ale mnie, już wszystko jedno
Poza tym, że będzie ze mną moja piłka
Ilość odsłon: 1001
Komentarze
Tomek
listopad 11, 2017 21:50
Chyba jednak *Majeczka wściubi nos.
Poza tym smutny wiersz. Trochę mi się go czyta, jak pociętą na strofy prozę, ale to moje odczucie. Ładna klamerka z tą piłką. Jako metafora zbędnego już człowieka, ładne.
Pozdrawiam.