Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Smętny, mglisty, deszczowy dzień. Minuty cykają jak sekundy,

jak tyczki na trasie narciarza. Oddychasz w chłodnym, obcym

powietrzu. W przypływie szaleństwa, w drobnej, zimnej

mżawce, pojawia się twarz starego przyjaciela,

więc robisz zwrot i skręcasz w stronę cmentarza.

 

Morze krzyży sprowadza kilka pytań, na które nie masz

odpowiedzi. Rozglądasz się. Właściwie jesteś zdziwiony

i bezradnie rozkładasz ręce. Odchodzisz ze spuszczoną

głową. Powoli.

 

Wszystko we mgle, wszystko jak w bajce. Przestrzeń rozmywa się przed

tobą. Drzewa, wieże i kwiaty zapadają się pod ziemię. Żadnych

znaków szczególnych, tylko mgła, czysta mgła. A później rozkład.

Pozbawione tożsamości, beznamiętne rzeczowniki uprawiają seks

w duchowym niebie. Wszystko jest z ognia, który wypala się na twoich oczach.

 

I to cię upaja.

 

Kiedy wracasz pod adres, za oknem wciąż pada. Deszcz

płynie ulicami, przecieka przez chmury, dachy, podłogi,

przez wszystkie szpary świata. A potem zawisa nad miastem

noc: jest gwiaździsta, niebieska i przypomina kobietę.

Kobietę, o której nie możesz przestać myśleć.

 

I pierwszy piękny poranek; słońce za kominem energociepłowni wygląda jak

rozpalona twarz z długim, wystającym ponad głowę chujem, z którego

wiecznie się dymi. I myślisz, że w ten piękny poranek, w jakiejś mrocznej,

głębokiej dolinie, musi skonać ostatni cierpiący płatek śniegu. I że wszystko i tak

musi spaść do oceanu. Do oceanu przeszłości i tego, co jeszcze nadejdzie.

 

Oceanu, który z miną obojętną nigdy nikomu nie odmówi. I wszystko wita z

szeroko otwartymi ramionami niczym wielka kosmiczna pizda; pochłaniaczka

jestestwa. Każda przeżyta chwila, zapamiętana myśl, wszelkie istnienie,

wszystko ma tu swoje ujście, swój koniec.

 

A na dnie tego oceanu, wśród wodorostów, czai się

wariat, szaleniec bez twarzy o milionach imion

i natrętnie podlicza wszystkie grzeszki, wszystkie dobre

i złe uczynki; waży, mierzy i szlifuje

niby jakiś jubiler, niby jakiś aptekarz...
Ilość odsłon: 1186

Komentarze

grudzień 05, 2017 13:30

wstrząsająca konstatacja szeroko rozwartej otchłani pizdy, w której wszyscy jesteśmy i nie ma przed nią ucieczki.
a potem szaleniec wyda wyrok. pif-paf.

Konto usunięte

2-42-4

grudzień 05, 2017 08:49

Teoria Darwina nie ustosunkowuje się do smaku kwaśnego, gdzieś wyczytałam, względność i coś jeszcze.