Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki


Wiszenie na krzyżu stawało się coraz bardziej nie do zniesienia. Ile można patrzeć na wyfiokowane paniusie w pierwszych rzędach z dumą gładzące tabliczkę ze swoim nazwiskiem umieszczoną na froncie ławki? Atmosfera w kościele też zgoła nie religijna. Mało kto skupiony jest na mszy i słowach kapłana, raczej spogląda niecierpliwie na zegarek, sprawdzając ile czasu zostało do końca. Nawet znak pokoju wygląda niemrawo, przekazywany jakby od niechcenia. Większość wiernych ziewa niemiłosiernie. Zwłaszcza ziewania nie mógł dłużej znieść Jezus i postanowił w końcu zejść z krzyża. Poczekał aż się ściemni,. wtedy uporał się z gwoździami. Potem owinął się w to co było pod ręką, znalazł kawałek płótna i chyłkiem wymknął się ze świątyni, porzucając koronę cierniową obok kropielnicy.

-Nareszcie świeże powietrze, chociaż trochę zimno- pomyślał. Przydałoby się jakieś obuwie i coś cieplejszego na grzbiet. Właśnie przechodził koło śmietnika i zobaczył parę sfatygowanych butów, w sam raz jego rozmiar, starą, ciepłą, watowaną kurtkę z kapturem i nawet spodnie. (Po prostu miał szczęście,że tego dnia pewna kobieta robiła przedświąteczne porządki i wyrzuciła sporo niepotrzebnych rzeczy ). Jezus ubrał się w ciuchy i pomyślał,że po tylu latach wiszenia bez ruchu przydałoby się czymś rozgrzać. Kiedy przechodził niedaleko baru, skąd dobiegały dźwięki nigdy nie słyszanej muzyki elektronicznej, postanowił zajrzeć do środka. Po chwili przysiadł się do niego zawiany jegomość i zagadał:

-Hej hipis!, nie mamy na drinka co? Postawię ci kolejkę chłopie i coś na ząb też się znajdzie, bo widzę, że marnie wyglądasz. Wiesz ja też w młodości trochę hipisowałem, nawet miałem dłuższe pióra od ciebie, jeździłem na festiwale rockowe, mówię ci to było życie...

-A ty skąd?

-Ja?. ..stąd. Mieszkam na dzielnicy.

-No co ty ! Nigdy cię wcześniej nie widziałem.

-Spotkaliśmy się kiedyś -odpowiedział Jezus, przypominając sobie twarz mocno podchmielonego gościa kurczowo obejmującego filar podczas ubiegłorocznej Pasterki.

-Naprawdę nie pamiętam, a powinienem. Takiej twarzy się nie zapomina.

-A to co? wskazał na krople krwi we włosach. Dostałeś bęcki chłopie?, ktoś cię pobił?

-A. ..nieee.. to stary uraz... sprzed wieków...

I tak sobie gawędzili, zaś Jezus rozgrzewał się złocistym trunkiem niespożywanym od niepamiętnych czasów. Potem, gdy zamykali lokal, nowy przyjaciel zaproponował mu nocleg, w altance na działce( ponieważ przepijał całą rentę musiał zadowolić się ogrzewanym żelaznym piecykiem skromnym pokoikiem dzielonym wraz taczką i łopatą). Był to bardzo udany wieczór pełen sentymentalnych wspomnień starszego jegomościa, Jezus słuchał wyrozumiale i nic nie wspominał o własnej skomplikowanej sytuacji rodzinnej ani o matce, ani dwóch ojcach.

Następnego ranka podziękował za gościnę, a otrzymawszy na drogę bochenek chleba pomyślał: na świecie są jeszcze ludzie dobrzy. Potem udał się na wędrówkę po mieście i zauważył,że niektórzy mają go za włóczęgę, ą jakaś starsza pani usiłowała dać mu parę złotych, oferując także pomóc w znalezieniu noclegowni.

-Ale tam pić nie wolno- powiedziała poważnym głosem, spoglądając jakby w znajomą twarz.

Jezus przypomniał sobie,że przecież ta sama, zawsze rozmodlona i trochę nieobecna dama co niedzielę zajmowała w kościele pierwszą ławkę.

Podziękował za pieniądze i poszedł w kierunku centrum handlowego.

Jaką piękną świątynię wybudowali – pomyślał, spoglądając w stronę rozświetlonej budowli, lecz z stwierdziwszy, że jest ona tylko rodzajem zadaszonego targowiska, postanowił udać się do widocznego po drugiej stronie ulicy antykwariatu. Tyle wspaniałych książek - pomyślał oglądając kolorową witrynę, na której wśród albumów zauważył zauważył okładkę z artystyczną wizją umęczonego samego siebie. Wtedy pomyślał, że mógłby właśnie tu i teraz wygłosić kazanie... o miłości bliźniego, na przykład – temat zawsze na czasie.

Wszedł Jezus na duży kamień, który był w istocie awangardowym pomnikiem założyciela miasta, i zaczął mówić mocnym głosem; „ (...)Pewien człowiek przechodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego odeszli(..)* Po kilku minutach zabrała się mała grupka osób pokazująca go sobie palcami i coś szepcząca za plecami, a za moment podjechała policja, prosząc o okazanie dowodu tożsamości oraz pozwolenia na wygłaszanie przemówień w miejscach publicznych. Jezus zaś udając, że nie słyszy kontynuował:”(...) Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan zobaczył go i minął. Tak samo Lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również w to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany” (...)* Nie przerywając opowiadania Jezus zauważył, iż policjant wykonał telefon, a za moment przyjechała karetka, zaś ratownicy medyczni zapakowawszy go w kaftan, zawieźli do najbliższego szpitala psychiatrycznego w celu poddania specjalistycznym badaniom. Kiedy uparcie powtarzał, ze jest Jezusem i normalnie na co dzień wisi na krzyżu w swoim kościele, spisujący protokół starszy lekarz w okularkach z wyrozumiałością notował każde słowo. Potem kazał odesłać do sali bez klamek, gdzie na łóżkach leżało kilku mężczyzn odurzonych lekami. Wtedy jeden z nich obudził się i powiedział: - Ach to ty Jezu!, wiedziałem, że nie zostawisz mnie wśród tylu wariatów...

-Porozmawiamy jutro -odpowiedział Jezus, rozcierając rękę po zastrzyku, zaś po chwili znużony przeniósł się do krainy snu, w czasy, kiedy był dzieckiem i wszyscy mówili, że wyrośnie na niezwykłego człowieka,tylko Józef powątpiewał w jego zdolności i sugerował by skupił się raczej na ciesielstwie.

W nocy Jezus nie spał zbyt dobrze i wydawało mu się, że słyszy podejrzane, stłumione odgłosy, coś jakby szarpaninę. Ledwie zdał sobie sprawę z sytuacji, dwie zamaskowane postacie chwyciły go, skrępowały ręce i założywszy knebel wywlokły na ciemny korytarz, potem dalej w stronę parkingu, gdzie następnie wrzucono go do bagażnika.. Przez jakiś czas samochód jechał po wybojach, potem kilka minut pruł asfaltową szosą i w wreszcie zatrzymał się. Ktoś otworzył bagażnik i wtedy okazało się, że samochód zaparkowano na tyłach kościoła,tego samego, który opuścił poprzedniego dnia. . Mocne ramiona wlokły go po posadzce w stronę ołtarza, zaś drugi zamaskowany osobnik wyciągnął młotek i gwoździe.

-Dżizas- pomyślał Jezus. .. znowu to samo. Po czym zdjęli mu kurtkę, buty, spodnie i przybili na krzyżu. Niższy osiłek, obdarzony, ochrypłym barytonem, dopytywał się o koronę. W końcu znaleźli ją przy kropielnicy i wtedy wyższy na powrót nałożył mu ją na głowę, nie zważając na płynącą świeżą strużkę krwi.

- I tylko żeby Ci nie przyszło znowu szlajać się po mieście -dorzucił... pamiętaj.... i do zobaczenia w niedzielę, na mszy.

-Do zobaczenia na sądzie - powiedział cichym głosem Jezus.

-Mówiłeś coś? - rzucił niższy...

-Nic, ale nie radzę zanadto zbliżać się do ołtarza.

    Fragmenty z Ewangelii wg św. Łukasza:” Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie”

Ilość odsłon: 1143

Komentarze

Konto usunięte

2-32-32-32-32-3

styczeń 07, 2018 16:40

Wszyscy na pozór jesteśmy wariatami. Fajny przekaz zmęczonego Jezusa. Ludzka natura jest przewrotna i jak widać możemy Jezusa ukrzyżować kilka razy.
Ukłony:))

styczeń 07, 2018 11:54

Dziękuję Wszystkim za poczytanie i komentarze :)
Pozdr.

styczeń 05, 2018 23:09

Mnie się też podoba, chociaż myślałem, że akcja pójdzie innym nieco torem. Bardzo dobry morał. I na czasie.
Przeczytałem z przyjemnością.
Pozdrawiam.

styczeń 05, 2018 22:51

Przeczytałem całość, zabawnie i pomysłowo, fajne odniesienie do współczesności i ogólnie przekaz na tak.

styczeń 05, 2018 21:19

Dobrze się czyta, jest ciekawie a miejscami bardzo. Tak, to prawda Jezus w dzisiejszych czasach miałby ciężko (biorąc czytanie dosłownie) ale czy nie mamy podobnych jezusów? są! są wśród nas też i dobrzy samarytanini i zwyczajni moczygęby, i kapłani (kapłan, kapłanowi nie równy).

I po mu było schodzić z krzyża?


Przeczytałam z przyjemnością :)

Pozdrawiam


ps. wyłapałam dwie literówki, ot wkradły się, ale to niuans przy tak obszernym tekście
ale gdybyś chciała poprawić to przybliżę
* "ą jakaś starsza pani"
* "wraz taczką i łopatą)."