Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Dwa lata temu. Madryt

 

Nie byli wierzący. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Postanowili jednak w tamte wakacje pójść szlakiem pielgrzymów do Santiago de Compostela, drogą Świętego Jakuba. Nie wyruszyli z Francji, tylko spod swojego domu w Madrycie. Odległość do San Sebastian to jakieś 600 kilometrów. Nigdy nie poznamy przyczyny tej decyzji, oboje mieli ponad sześćdziesiąt lat. Drogi w tym dziwnym miejscu bardzo rzadko prowadzą przez szosy. Trzeba iść szlakami oznakowanymi muszlami, które ciągną się nawet po piętnaście kilometrów, głównie przez pola i lasy. Dali znać dopiero w Tierra de Campos. Wysłali sms-a o treści: „Żyjemy, idziemy szlakiem pielgrzymów :) Nie martwcie się, nie z powodu nawrócenia, ale z powodu poznania siebie”. I wysłali jedno zdjęcie. Pamiętam, że Alonzo uśmiechnął się wtedy do siebie i podał mi telefon.

– Zobacz, moi staruszkowie zwariowali. Zapragnęli poznać swoją wytrzymałość. Czemu mnie o tym nie uprzedzili? Totalne wariactwo.

Spojrzałam na zdjęcie i nie było mi do śmiechu. Wyglądali oboje na mocno wyczerpanych.

– Alonzo, nie chcę się wtrącać, ale czy oni nie są, przepraszam za określenie, za starzy? Myślę, że powinieneś im to wyperswadować. Nie wiem, gdzie są, bo nic mi to nie mówi, ale z pewnością to nawet nie połowa drogi. Dzwoń! Zanim przyznasz, że mam rację.

Oczywiście obrażony spojrzał w moim kierunku, wypowiadając słowa, którymi zawsze mnie ranił.

– Kiedy ostatnio spełniłaś swoje marzenie?

Nie chciałam drążyć, bo wiedziałam, że nie mam szans. Więc strzeliłam focha.

– OK. Pamiętaj, że cię uprzedzałam.

Wiemy, że do Orense dostali się autostopem. Ich ciała znaleziono na plaży w Vigo, dziewięćdziesiąt kilometrów od celu podróży. Zostali w nocy uduszeni. Nikt nie widział sprawców, ani nigdy nie poznał motywu tej zbrodni. Śledztwo umorzono.

Przez prawie rok nie potrafiłam dotrzeć do Alonzo. Zachorował na depresję i wylądował na kilka miesięcy w szpitalu. Był bliski śmierci. Nie wracamy do tego tematu. Nigdy o tym tak naprawdę nie rozmawialiśmy.

Właśnie spojrzałam na niebo, zaczęło padać.

– Adela! – usłyszałam głos swojego męża.

Chcę żebyście wiedzieli, że bardzo go kocham.

 

Wybiła osiemnasta

 

Spojrzałam na zegar.

– Kolacja o dziewiętnastej! – krzyknęłam do domowników.

– Dobrze mamo. Teraz jesteśmy z tatą zajęci, nie przeszkadzaj!

– Oczywiście – burknęłam do siebie.

Zadzwonił telefon. Producent jednak odwołał jutrzejsze zdjęcia do serialu, tłumacząc to chorobą gwiazdy, która miała gościnnie wystąpić. Powody nigdy nie są prawdziwe w tej branży, więc przyjęłam informację z ulgą. Spędzę jutrzejszy dzień chętnie w domu. W końcu się wyśpię. Zadzwoniła również moja matka i wprosiła się na kolację. I znowu zapowiada się wieczór pełen wrażeń. Tatuś, który będzie się bronił przed zjedzeniem kiełbasy i sałatki warzywnej ze śledziem mojej roboty, tłumacząc to przechodzeniem na weganizm. Mamusia, która z pewnością będzie popijać pokrzywę, w ilości litr albo dwa, sącząc niby po ociupince z wystawionym małym paluszkiem. Nie znam zwyczajów Andaluzyjczyków, Rysia i Marii, więc postanowiłam szybko zajrzeć do książki kucharskiej. Ponieważ kuchnia kubańska, którą uwielbiają moi rodzice, jest pod silnym wpływem kuchni hiszpańskiej, więc szybciutko podjęłam decyzję – zupa czosnkowa i jakaś potrawa ludów pasterskich, czyli andaluzyjska.

Ilość odsłon: 984

Komentarze

Nie znaleziono żadnych komentarzy.