Tomek
Na czerwonym
Karetka pędzi na sygnale. Boję się.
- Proszę jechać na gwizdkach, ale powoli – wydaję polecenie kierowcy, on słyszy tylko tę pierwszą część polecenia. Nie ma sensu dyskutować.
Kierowcy innych samochodów zachowują się często jak orangutany, posadzone za kierownicą – nagle zwalniają albo wyprzedzają jadącą stówką, po wąskiej drodze „Erkę”. Piesi przechodzą spokojnie na pasach – ich prawo.
Nie lubię jeździć szybko karetką pogotowia, taką jazdą nadrobimy dwie, trzy minuty. Wiem, że to ważne, „złota minuta” i te sprawy. Ale bywają wypadki. Wtedy nie dojedziemy w ogóle.
Najgorzej wracać z pacjentem, który ma czas, ale trzeba mu co chwilę coś podać – choćby zmienić kroplówkę. Szarżujące auto rzuca na boki, trudno wtedy przełączyć nawet dużą butelkę płynów dożylnych. Nie mówiąc o nabraniu jakiegoś leku, precyzyjnym odmierzeniu.
Jadąc z tyłu stoję, nie jestem przypięty pasem, uprawiam ekwilibrystykę przy chorym. Każda kolizja może się skończyć złamaniem karku. Mojego.
- Niech pan wyłączy, panie Edziu. I powoli, błagam.
Komentarze
lu*
luty 02, 2018 08:57
Ciekawie.
Lena Pelowska
luty 02, 2018 08:33
Plus za tekst. Pozdrawiam