Nołbadyl
żywioły
WODA
robiło się coraz ciaśniej
matka pękała
w szwach zaczęło przeciekać
wyszła z wilgoci wypchnięta
w powietrze jakby się paliło
leciała na złamanie karku
rzęsiście się miotając
wiatr we włosach
rozerwała się
dziurkę zwilżyła aż stanął
kwiat
POWIETRZE
chciałem ją posunąć
spokojnie by jej nie rozerwać
nad wody bezkresne
mogłaby w nieskończoność żyć
i umierać spalana każdego dnia
zbyt duży chłód
między palcami przelatywała
niemiłościwie
ZIEMIA
wiatr
lekko muskał spaloną twarz
zatrzymywał na chwilę czas
pomiędzy zmarszczkami
patrzył na wszystko z góry
na dnie będąc z czasem
nie walczył
spękał gdy była już blisko
dał sobie w twarz napluć
rozerwało go od środka
OGIEŃ
wstrzymywał powietrze
by nie znaleźć się pod wodą
nie mógł jej strawić
zawsze gasiła jego zapał
miewał wybuchy niekontrolowanie się
spalał w sobie drzazgi
poszedł
chłodne zagłębienie
jest tylko gorącym wspomnieniem
Komentarze
Nołbadyl
luty 08, 2018 16:43
Szkoda, dobrze, że autor jest pewien, że rozumie to, co pisze.
x l a x
luty 08, 2018 15:55
Nie jestem pewien, czy autor rozumie to, co pisze:
"dziurkę zwilżyła aż stanął"
"chciałem ją posunąć
spokojnie by jej nie rozerwać"...
Mithril
luty 08, 2018 11:40
..."relacja" mistrza yody