Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

zdarza się że nocami wyję do księżyca
gałęzie głaszczą wtedy rzekę którą się staję
pływy krzyki chorych drzew 
klęski urodzaju przeplatane głodem
zostawiam na brzegach

za długo pulsowałam pod powierzchnią
tylko w połowie zanurzona w szumach

teraz jestem światłem odbitym w oku ptaka
kroplą potu strąconą z boskiego czoła
obmywam twarz w sakramencie
Ilość odsłon: 1153

Komentarze

luty 15, 2018 12:54

To wiersz sprzed kilku lat. Zrobiłam mu mały lifting, ale nie chciałam ingerować za bardzo w sens. Zdaję sobie sprawę z jego mankamentów, a dzięki Waszym opiniom nasuwa mi się na myśl parę ciekawych wniosków na temat własnego pisania.

Dziękuję więc za wszystkie zostawione ślady. :)

luty 15, 2018 12:20

mnie się podoba, zapis chwilowy, obrazy z wyobraźni. ale nie pozostaje w czytelniku.

takie wiersze, mniej spektakularne, bez przekazu, też są potrzebne. choćby do "rozpisania się".

luty 15, 2018 10:41

czytając wiersz raz i drugi, nie przychodzą mi do głowy żadne refleksje. a tak zazwyczaj ostatnio komentuję wiersze na Poemie. czyli albo nie rozumiem, albo nic się nie nasuwa.
Pozdrawiam.

luty 15, 2018 10:40

tez mam wrazenie, ze to chyba takie Twoje poczatki byly.
Wiesz, on jest dobrze napisany, tylko taki...nijaki.
Do nastepnego

luty 15, 2018 10:37

Dziękuję, Aidegaart. Potrzebowałam tej opinii.
Nie wiem jednak wciąż, czy jest sens ratować ten wiersz. Chyba raczej skupię się na nowych pomysłach. :)

luty 15, 2018 10:30

mam wrazenie, ze pisany, zeby zadziwic, ale kompletnie pozbawiony konkretu: wszystko sie rozmywa; i natura i boskosc wrzucona do jednego worka, no i pompatyczny "kropla potu z boskiego czola...sakramencie".
wedlug mnie chybiony pomysl na wiersz.
pozdrawiam