elawalczak
Enamorada, truskawki i szampan" fragment nowej powieści Elżbiety Walczak
Enamorada, truskawki i szampan
Położyłam się z powrotem na podłodze, ale kroki oddaliły się.
Myślałam o tym, jakby to było gdybym prasowała mu garnitury, a on
jeździłby na wykłady, promocje i odczyty z Luną. Dziewczyną, która była
inspiracją do napisania książki o tym, że da się widzieć i odczuwać
sercem. Widziałam jak idzie na podium, a ludzie wstają z krzeseł
klaszcząc na powitanie wschodzącej gwiazdy literatury. Widziałam kolor
jego koszuli i uśmiech mówiący; Tak kochani, opowiem wam teraz historię, która zwali was z nóg. Jak
długo będę krwawić tym, co było? Bez przerwy przypominałam sobie coś,
co już dawno nie powinno istnieć. Wszystko było po staremu. Ten sam
strach, drżenie ciała przed zaśnięciem, zaciśnięte pięści gotowe w
każdej chwili do walki. Przyłapuję się bez przerwy na tym, że się
dręczę, zadręczam, wariuję o tych doświadczeń. Dryfuję pomiędzy
słońcem, a księżycem. Zdjęcia, listy, wątpliwości. Tamta droga znikła,
albo powinna. Samotność wystarcza tylko na jakiś czas. Pomóż mi.
Leżałam kolejnych kilka godzin w pokoju czyichś pamiątek. Otwierałam co chwilę po kryjomu komputer, ale odpowiedzi nie było. Nie słyszałam od dłuższego czasu żadnych odgłosów. O czym ja w zasadzie myślę? Co oznacza ten głupi, złoty wisiorek, którego nie podniosłam z ziemi? Gdyby przywoływał huragany już bym nie żyła. Podniosłam go w końcu jak szczeniaczka, którym należy się zaopiekować, a który potem wyrośnie na bestię zdolną podgryźć ci gardło we śnie. A może teraz za sprawą czarodziejskiej sztuczki sfajczy się sam ten dom wraz z jego zawartością. Nie trzeba będzie zatrudniać porywaczy i morderców, żeby ukarać kogoś za to, że ktoś stracił życie w jego obecności. Gdybym patrzyła z góry, ten pokój wyglądałaby jak filmowa, czarna klisza ze mną, czyli z białą plamą po środku.
- Pokażesz mi jakaś sztuczkę? – powiedziałam do tego czegoś, zawieszając to coś na szyi. Było mi już w zasadzie obojętne, kto się pojawi w tych drzwiach i po co.
…z tamtego świata trzyma mnie w ryzach gniew, który zaliczam do zalet. Nie wiem jaką teraz mamy erę. Wodnika? Słucham cię jak muzyki, która wyjawia jakiś sekret.
- W takim razie pokaż cokolwiek. Cisza nie
sprzyja odkrywaniu prawdy. Niech będzie strasznie, zarozumiały Losie. A
przez drzwi niech wpadnie jakiś cymbał wywalający na wierzch genitalia, i
niech coś krzyczy. Najlepiej; Zabiję cię swoją niebezpiecznością miłością. Albo wypalę ci oczy blaskiem słońca. A może tym, co mam na wierzchu.
Wtedy otworzę szeroko usta, żeby zastygnąć na przedśmiertnej
fotografii, zrobionej przez oprawcę, by móc w końcu zasłużyć na miejsce w
pokoju kryjówce.
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.