Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

gdzieś jestem w połowie drogi
między obłędem i zmętnieniem źrenic
czasem widzę cię w szybach przejeżdżających tramwajów
chodź opatrz mi rany
obrażenia wewnętrzne
ale to nie ty
i jem amalgamat
takie tanie brzydkie wypełnienie pustki

zapuszczam korzenie w doniczce bez ziemi
o czwartej nad ranem 
w pustym tramwaju
szukam równowagi między zenitem a dnem
po tym panika nie wchodzi w polemikę

dopóki suma upadków jest nie większa niż liczba podniesień
ciężko oddycham

nierzeczywistość jaka jest nie każdy widzi
nie każdy się domyśla

a co jeśli umarliśmy i tylko nam się wydaje że żyjemy?



Ilość odsłon: 1184

Komentarze

kwiecień 20, 2018 23:27

Odważnie porozpuszczane myśli; jest parę ciekawych fraz. Trochę końcówka zamiera, zamiast zapodać mocniejszy akcent.

kwiecień 20, 2018 21:54

someone podoba mi się ta Twoja nieoooczywistość. Pozdrawiam z tramwaju.

kwiecień 20, 2018 21:43

Po naprowadzeniu dużo jaśniej :D

kwiecień 20, 2018 20:50

Leszku, patrząc z dzisiejszej perspektywy trudno mi się z Tobą nie zgodzić, to może trochę rozjaśnię - podmiot liryczny tego wiersza ma umysł mocno przeżarty przez prochy = pewnie nie do końca czytelny przekaz i nieco wyjałowiona treść. Tytuł natomiast został nadany przeze mnie w momencie nieutożsamiania się z nim, ot, takie małe rozdwojenie jaźni, stąd ten dysonans. Pozdrawiam :)

kwiecień 20, 2018 20:34

kilka fajnych fraz w tym wierszu jest
najfajniejsza imho to
dopóki suma upadków jest nie większa niż liczba podniesień
lubię takie techniczne, fizyczne itp. :)

Konto usunięte

2-3

kwiecień 20, 2018 20:23

...o boże!
Pozdrawiam.

kwiecień 20, 2018 20:09

Tytuł obiecywał więcej niż znalazłem w treści, ale pomysł jest.
Pozdrawiam