Wojtek Marek Gie
Ofiara
Piję wino czerwone niedzielne
wspominając krew na wargach
rozgryzionych judaszowym
pocałunkiem
Ktoś powiedział o słodkości niezmywalnej cieczy
dla mnie była słona
jak rana Chrystusa
wyrzeźbiona naprędce gdzieś
przy karczmie Żyda
pomiędzy klekotem bociana
a kwikiem świni prowadzonej
do zarżnięcia jako
jadło na ostatnią wieczerzę
Ilość odsłon: 1005
Komentarze
taika
lipiec 23, 2018 10:02
Czasy się zmieniają, pewne wartości stają obok sprzecznych sobie co nie znaczy gorszych.
Świnia na ostatnią wieczerzę to trochę jak indyk na wigilię zamiast karpia.
Ciekawy utwór i bardzo współczesny.
Pozdrawiam
Tomek
lipiec 23, 2018 02:59
Ale zawęziłeś przekaz komentarzem. No, trudno...
Wojtek Marek Gie
lipiec 22, 2018 22:42
Leszek - ale rzecz dzieje się w Polsce a nie w Pakistanie czy w Arabii Saudyjskiej.
Wojtek Marek Gie
lipiec 22, 2018 22:41
Tomek - ???
Przy karczmie Żyda została wyrzeźbiona figura Chrystusa... gdzieś tam w oddali słychać bociana i świnię.
I o to chodzi w tym prostym wierszu, o zaplątaniu kultur.
Leszek.J
lipiec 22, 2018 21:29
Na ofiarę najlepiej nadaje się kozioł, ale wiersz dobry.
Pozdrawiam
Tomek
lipiec 22, 2018 06:10
Żydzi nie jedzą świń. Poza tym, to byłoby dobre. Pozdrawiam.
Ps. Dużo krwi w twoich tekstach...