Bruno Schwarz
Ostrzyciel
Na dźwięk gongu wszyscy bez wyjątku zbiegli na podwórze. Uzbrojeni w ostre narzędzia, otoczyli kołem wędrowca, który wyglądał jak dziad kalwaryjski i mrucząc na zebranych z dezaprobatą, rozstawiał swój przenośny warsztat.
- Nie pchać się, bo kogo skaleczę albo ktoś sam się pochlasta!
Wiedzieli, że jeśli się zdenerwuje, to będą musieli czekać do następnego razu, a ten może przecież nigdy nie nastąpić.
- Ludzie na litość boską, odsuńcie się trochę! – poprosił zdyszany dozorca.
Ostrzyciel wiedział wszystko o przeszłości i co najważniejsze, widział wszystko z pewnej odległości, całościowo.
- Kto pierwszy? – zapytał zniecierpliwiony.
Mieszkańcy kamienicy już wcześniej wybrali kudłatego chłopaka, bo tylko on umiał tak zgrabnie układać myśli w słowa.
- Czy to prawda, że ten ceglany mur wyznacza koniec świata? – powiedział speszony, podając nożyce krawieckie.
- Nie ostrzyłem tego wcześniej? – zapytał starzec podejrzliwie. Nie lubił, kiedy mu się przynosiło coś dwa razy tylko po to, żeby sobie posłuchać.
- On dawał wcześnie finkę z kościaną rączką – wtrącił się dozorca.
- A te nożyce, to po kim?
- Po ojcu – odpowiedział kudłaty i zaraz dodał – ojciec wyrabiał kapelusze, matka się modli za jego duszę i za coś jeszcze, zapomniałem.
- To nie koniec, tylko początek. Pod tą kruszyną, co rośnie przy murze wszystko się zaczyna - mruknął starzec rozpędzając kamień.
Komentarze
Bruno Schwarz
sierpień 15, 2018 10:39
Dzięki
Konto usunięte
sierpień 15, 2018 09:56
Dobry, pozdrawiam.
Tomek
sierpień 15, 2018 08:59
Morał niby oklepany, ale zrobiłeś z tego coś nowego. - Ja się nie dziwię, że nie wchodzisz w interakcje, "nie wtrącasz się w poezję..."
Pozdrawiam.
Bruno Schwarz
sierpień 15, 2018 08:08
Może jestem trochę jak Gombrowicz, o którym napisano, że: „jego sława pewnie mogła być większa, gdyby się ugiął, porozmawiał z kimś, poklepał po plecach, zjadł jedną czy drugą kolację.” :)
Dziękuję za czytanie I komentarze!
PS. Ja pamiętam ostrzyciela noży jako kogoś, kto robił tłum. Pewnie dlatego, że mieszkałem na dużym osiedlu.
Marcin Legenza
sierpień 15, 2018 00:03
Fajne, ja jestem za tym co piszesz. Tylko nie wiem czego nie przebijasz się z większymi opowiadaniami. Do zobaczenia. A, i zauważyłem że nie wtrącasz się w poezję publikowaną tutaj, dlaczego? Nie interesuje cię wierszem, bo wątpię w to. Wychlasz się tylko tutaj, w prozie, i przepadasz, a większość czytających przecież ciebie kojarzy z właśnie opublikowanych opowiadań. Dziwię ci się. Jakbyś unikał innych. Na pewno gdzieś zaglądasz, a nie piszesz komentarzy - komentarze zostawiasz tylko pod sobą, dlaczego? Zamieszaj się, wymieszaj się, popisz do innych, chyba że z ciebie taki arogant pełen anonimowości, introwertyk, pesymista, apatyk... staram się ciebie nie urazić i nie obrazić, ale dziwacznie to trochę wygląda, i ta grafika, jak ktoś stoi na dachu patrząc w dół na jakąś ulicę. Jak to jest z tobą? Zauważyłem że tylko punktujesz i zostawiasz resztę... Chętnie poznałbym "kilka twoich zdań".
Joanna-d-m
sierpień 14, 2018 21:09
Ostrzyciela nie pamiętam, ale doskonale takiego, co to podjeżdżał wozem ciągniętym przez konia - parkując na podwórzu krzyczał donośnym głosem:
„szmaaty, buteelki, skupujjję”
W zamian można było dostać np. nowiutki garnek bo rzadko płacił – no, powiedzmy baaardzo niechętnie -
i ludzi,
a najwięcej dzieci było wokół.
Pozdrawiam :)
Leszek.J
sierpień 14, 2018 18:49
Pamiętam takich ostrzycieli, ale zbiegowiska nigdy przy nich nie było, chyba że dawno, dawno temu?
Pozdrawiam