Leszek.J
W ruinie
Wszechobecny rozpad to rzeczywistość królestwa śmierci
gdzie dawne szaleństwa zostawiły ślady które wiatr
zaciera i uśmierza kary z dawna zapodane
osłabły płomień wygasił przeszłość jej grozę lat
ściszona samotność ukazuje pobladły świt
samotna róża tańczy błyskotliwy taniec w stonowanym
świetle poranka otrzepując wielobarwną rosę
strach zszedł do podziemia gdzie rozsiadł się
na tronie z ciemnych łachmanów przeszłości
cztery chwiejne krzaki podpierają ściany trwając
w tej symbiozie z marnym rokowaniem
dwa kruki na dachu jako gospodarze
planują gościnę dla wroniej gawiedzi
nie mając jadłospisu ani cateringu
Ilość odsłon: 1072
Komentarze
Leszek.J
wrzesień 16, 2018 20:42
Dziękuję imre, trafiłeś w punkt, tak to miało wyglądać
Pozdrawiam
imre
wrzesień 16, 2018 00:13
Pierwsza strofa dość podniosła ale pozostałe to łagodzą.
Ruinę traktuję tu jako metaforę zastanej rzeczywistości, czas rozliczeń.
Wiersz o tyle ciekawy, że dość uniwersalny. mogę w nim doszukać się zarówno ruiny świata wewnętrznego peela jak i naszej historii, polityki.
Zaciekawiły mnie te krzaki- cztery w czterech rogach niczym baszty spinają to co zostało. jednak to nie belki, nie przypory, a krzaki- może bluszczu- wiotkich pnączy oplatających nietrwale kamienie. Nietrwałe, ale wciąż są i dają jakąś nadzieję. podobnie samotna róża- daje kontrast ogólnemu zniszczeniu i śmierci.
tak jak napisałeś: Wszechobecny rozpad to rzeczywistość królestwa śmierci"- i to jest dla mnie najtrafniejsza puenta tego wiersza
pozdrawiam
Leszek.J
sierpień 21, 2018 20:41
Dzięki Maks, to już dużo uznałeś
Pozdrawiam
Konto usunięte
sierpień 21, 2018 20:12
Dla mnie druga i trzecia strofa Lechu. Pozdrawiam :)
Leszek.J
sierpień 21, 2018 18:49
Dziękuję Cytro, włożyłaś w to wiele pracy, wyszedł dobry tekst, na razie go nie skopiuję ale przemyślę
Pozdrawiam serdecznie
Konto usunięte
sierpień 21, 2018 00:31
Nie jestem specjalistką od weryfikacji ale rozpisałam go po mojemu, by mi się lepiej czytało i rozumiało.
W ruinie
wszechobecny rozpad to rzeczy-
wistość królestwa śmierci
gdzie dawne szaleństwa zostawiły
ślady które wiatr zaciera i uśmierza
kary z dawna zapodane osłabły
płomień wygasił przeszłość i grozę
ściszona samotność ukazuje pobladły świt
a samotna róża tańczy błyskotliwy taniec
w stonowanym świetle poranka
otrzepuje wielobarwną rosę
strach zszedł do podziemia
gdzie rozsiadł się na tronie
z ciemnych łachmanów przeszłości
cztery chwiejne krzaki podpierają ściany
trwając w symbiozie z marnym rokowaniem
dwa kruki na dachu jako gospodarze
planują gościnę dla wroniej gawiedzi
nie mając jadłospisu ani cateringu
przyszła zmiana warty i dała nam
opis
Wiersz mi się podoba. Pozdrawiam.
Leszek.J
sierpień 20, 2018 20:58
Witaj Joasiu, tak ten ostatni wers został dziś dodany do dwuletniego już tekstu.
Ma on pokazywać subiektywne widzenie pewnej grupy osób.
Może to nie jest najlepszy tekst ale na razie takim zostanie, chyba że dostanę jakąś trafną sugestię?
Pozdrawiam serdecznie
Joanna-d-m
sierpień 20, 2018 20:45
dla mnie bez ostatniego (i tak osamotnionego zresztą) wersu,
symbolu „czterech chwiejnych krzaków”
nie jestem w stanie wychwycić
ale muszę się jeszcze przyjrzeć wierszowi
- wrócę -
należą mu się chwile,
być może zbyt szybko przemknęłam
przez strofy
a tymczasem pozdrawiam