elawalczak
Księżniczka Farfocella
Księżniczka Farfocella – opowiadanie Eli Walczak
A jeśli byłabyś piękna? Gdyby życie roztaczało nad tobą aurę tylko świąteczną. Mogłabyś cały rok czuć się bezpieczna i faworyzowana przez wszechświat. Pamiętasz pierwsze życzenie z dzieciństwa? Z pewnością było to słowo – Książę. Czy miałabyś coś przeciwko temu, żeby ziściło się właśnie dzisiaj?
Załóżmy, że wywodzisz się z rodziny bez żadnych tradycji, w której wszyscy noszą drewniane naszyjniki, w której nie inwestuje się w złoto ani w nic, co przynosi korzyści. Winą za niefart obarcza się rodziców twoich rodziców, bo przecież kogoś obarczyć trzeba, i to nie może być jedna osoba.
Jakby to było, gdyby sofa, na której siedzisz, była królewska.
A obrusy i bibeloty, które kupiłaś w pośpiechu za ostatnie pieniądze, byłyby ze złota.
Załóżmy, że twój ojciec prowadzi firmę, która plajtuje, bo na rynek weszły korporacje, które koszą wszystko po drodze. Powiedzmy, że jest tak zadłużony, iż postanowił odsprzedać cię prezesowi firmy windykacyjnej.
Domyślasz się, że prezes nie miałby nic przeciwko temu, a twój ojciec wie, że kiedy prezes zobaczy twój uśmiech, zdąży zapomnieć o każdej zadłużonej rodzinie.
Mało tego.
Anuluje część długów każdego obywatela i nikogo nie zrobi w konia.
Twój ojciec rozpłacze się trapiony wyrzutami sumienia, będzie cię błagał o wybaczenie.
Nie zajmiesz się wybaczaniem, bo chcesz wkroczyć na salony, o tym marzyłaś. Masz wielkie serce i zapał, więc idziesz na spotkanie. Otwierasz drzwi wielkiego gabinetu i widzisz łysiejącego milionera, który nie przypomina nikogo z twoich idoli, jakich miałaś na plakatach nad łóżkiem. Siadasz na pozłacanym krześle, pamiętając o tym, o czym zawsze mówiła ciotka Jadzia. Nogi muszą być założone jedna na drugą, ręce złożone na kolanach, pas od pończoch widoczny. Ciotka wie, co masz do zaoferowania.
Załóżmy, że prezes poczuł woń twoich perfum, pudru i podniecenia. Oboje – ty i on – czujecie, jak topnieją lody w waszych sercach. Nie jesteś pewna, więc odwracasz wzrok.
– Proszę pana – mówisz tak do niego, bo nie wiesz, na ile możesz sobie pozwolić – nazywam się Farfocella.
Tu ci z pewnością przerwie zaciekawiony tym, co masz na szyi. Dojdzie do ciebie i delikatnie dotknie twojego ramienia.
– Nie szkodzi – Tak powie. On do ciebie.
– To po mojej matce – wyjaśnisz.
Na żółtych od cygar palców, zobaczysz pierścień z herbem.
– Proszę, to dla ciebie.- Wyjmie z kieszeni spodni prezent numer jeden. Uśmiechniesz się, więc wyjmie prezent numer dwa. Pocałujesz go rękę.
Nie ulotnisz się, bo wiesz, że wszystko, co uczynisz i powiesz od tego momentu, będzie wpływać na twoją korzyść. A farfocle, które nosisz na szyi, już jutro mogą być złote.
Komentarze
Leszek.J
wrzesień 13, 2018 20:45
To tylko marzenia ale obiecujące że hej!