Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki


zabierasz ze sobą wypielęgnowaną
jeszcze w rodzinnym domu rozwartą dłoń
wytresowaną do chwytania serwetek
i spojrzeń spadających ze stołów

doczekałeś się
zapraszają
siadasz
zapierasz nogami w trociny areny
czujesz jak dywan krępuje stopy

przed tobą nowa przestrzeń
nabierasz łapczywie powietrza do nadymania zdań

na talerzu kalafior
lekko twardy
szklanki ze zmywarki
z nabłyszczaczem do słów
podnosisz wodę pijesz wino
przeistoczenie następuje bezboleśnie
dokładnie wpół tuńczyka

w zamian za sos i spojrzenia
dostajesz mizerię

wokół furkoczą warkoczyki małych dziewczynek
przywiązane do głowy wstążkami w kolorze oczu matek
dopóki nie utoną w dywanach
też będą odwracały twarz
zostawiając puste spojrzenia

jeszcze deser
nakładany osobiście przez gospodarza
taki rytuał
już oswojony
powinieneś kwitować

wstajesz od stołu
nowy płaszcz budzi podziw
i inne emocje

choć pozornie wychodzisz
zostajesz
jak zapomniany kapelusz
dyndasz na wieszaku
Ilość odsłon: 840

Komentarze

październik 09, 2018 10:19

Ciekawy wiersz przeplatany prozą. Ja takie lubię.

Haczy mi trochę "i inne emocje" a raczej wprowadza nutę trwogi... takie mam wrażenie że to jednak ostatnia wizyta w takim gronie. Zawiedzenie? Może zbyt wygórowane oczekiwania lub zbyt otwarta dłoń...
To pozorne wychodzenie- jak znudzenie... i ucieczka w swój świat...


Pozdrawiam

październik 08, 2018 22:00

Ładne to jest i gastronomia dożywia zmysły, czuję się ukontentowany prawdziwie a nie pozorni-e
Pozdrawiam