Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

W moich powieściach na pierwszym planie są kobiety. Tak się składa, że mężczyźni je wspierają, najczęściej swoją miłością. Z jakiegoś powodu te kobiety są bardzo silne i niezależne. I  tylko wydaje im się, że same sobie świetnie radzą z przeciwnościami i trudnymi sytuacjami. Nie utożsamiam się z nimi, nie naśladuję swoich bohaterek. Lubię myśleć o nich jak o postaciach, ale  jedno jest pewne, wiele zaczerpnęłam z życia innych i ze swoich własnych przeżyć. Wiele razy przechodziłam obok prawdziwej miłości, żeby się nie rozczarować. Dlatego nigdy się nie dowiem, która z nich była ważna albo najważniejsza. Nie klasyfikuję swoich doświadczeń, myśląc, to było istotne, dlatego postąpiłam tak czy inaczej. W zasadzie prowadzi mnie intuicja. To ma swoje dobre i złe strony jak wszystko. Kiedy trzy lata temu zaczęłam wydawać swoje e-booki, nic nie wiedziałam o tym rynku. Nie miałam pojęcia, do czego służy numer ISBN, i tak naprawdę chyba dopiero sześć lat temu zaczęłam  interesować się Internetem. W zasadzie samo zaczęło się wydarzać. Oczywiście, że wszystkie dobre wydarzenia zawsze poprzedzały jakieś masakry, nie odwrotnie, podobnie jak w życiu moich bohaterek. Najpierw dostają po głowie, dopiero potem odkrywają, że wszystko, co złe na końcu okazuje się zbawienne. Im głębiej wchodzę w to, co robię, tym bardziej mnie to interesuje. Nie wiem, czy jest coraz łatwiej, czy coraz trudniej. Ktoś mi kiedyś powiedział; „Patrz w słońce, kobieto, tylko ono naprawdę istnieje”. A może to moje słowa, mojej intuicji, już sama nie wiem. Miłego dnia:)

Ilość odsłon: 945

Komentarze

listopad 19, 2018 16:39

A więc, nadmiar feminizmu jak każdy nadmiar szkodzi

Konto usunięte

2-42-4

listopad 18, 2018 12:20

Pani Elu albo Elu:) w dzieciństwie moja mama robiła pyszną zupę jarzynową. Ale był jeden szkopuł, nie lubiłam w tej zupie brukselki - za gorzka mi się wydawala mimo swych wartości odżywczych oczywiście. Jadłam więc szybko raz żeby mamie nie sprawić przykrości, dwa bo nie lubiłam tej kapustki i chciałam jej najszybciej się pozbyć. Gdy mama zauważyła z jakim "apetytem" brukselkę wyjadam, wkładała mi na talerz następną porcję, a ja przeżywałam koszmar.
Może mam podobnie z Twoimi tekstami Elu w ogóle .Może czytanie Ciebie to nie jakiś koszmar, ale podobne są Twoje teksty do owej brukselki, za co niezmiernie Cię przepraszam:)
pozdrawiam