point of view
Marynarka
listopadowy wiatr uspokaja ulice
chowam dłonie w zadomowione ciepło
sprawdzam chwile na moją kieszeń
w powietrzu pojawia się
zapach bzów kradzionych dla mamy
pomiędzy kwitkiem z pralni
a biletem na tramwaj
kilka paprochów z wakacji
wypalona zapałka
dziesiąty raz rozginam spinacz
odliczam w palcach drobniaki
tłamszę guzik obciągnięty obrusem
tym w herbaciane róże z plam rosołu
w dziurze podszewki
odnajduję aksamitny fiolet kolan
i ukochaną dłoń co włosy z czoła
wspomnieniami owijam palce
wciąż przeczekuję
na jakimś przystanku
Ilość odsłon: 947
Komentarze
Konto usunięte
listopad 24, 2018 18:04
zastanawiam się gdzie ty tą dłonią zbłądziłeś przez te dziurę w kieszeni marynarki.