j.
- za ciasny cudzysłów -
"Możesz mi wmawiać swoje gówna i szczytne cele jak sztuczne orgazmy w porno filmach. Możesz mnie wpisywać w kanony i nurty, w dysocjację, niechęć do świata i ludzi, tłumaczyć, że zjebane zachowania to tylko prawidła, normy, element wychowania, że wszystko to reakcje i naturalna kolej rzeczy. Możesz próbować mnie zmusić do wiary w mechanizmy i neurony, w biologiczne systemy, korporacje, witryny sklepów, sławne nazwiska, zgrabne figury i uśmiechnięte mordy. We wszystkie, materialistyczne formy życia.
Możesz przestać czytać, nie lubić, uważać za genetyczny błąd w literaturze. Za zjawisko odstające od normy, niewrażliwe na środowisko stworzenie zainteresowane wyłącznie realizacją potrzeb. Podtrzymuję w sobie wkurw i nienawiść, wciąż żywą, realną obawę przed kreowaniem świata dzięki reklamom na fejsie.
Gdy dotykają we mnie serca, wsadzają paskudne palce, kabelki, łącza, wifi, wysysają spojrzeniami monitorów intymne sfery i zapisują pośród informacji zbędnych, mam ochotę jebnąć tym wszystkim. Zły. Chamski. Złośliwi. Bezwstydny. Zachcianka boga. Ciche, słodkie marzenie stworzenia kolejnej gwiazdy, odległej i niedostępnej dla surowej materii. Suchej tkanki. Pospolitej, nienagannej w stylu i formie, ułożonej przez slogany, reklamodawców, myślicieli prześcigających siebie w powtarzaniu tych samych rzeczy.
Nie mam nic do przekazania, nic do stworzenia, niczego, co może przetrwać, zmienić konstrukcję świata, konsystencję myśli, strategię działania, reakcje międzyludzkie, schematy, stereotypy. Zmienić kamienie w miękkie ciała, żyły w wodospady górskie, blizny w gałęzi drzewa i rzęsy w trawy.
I nic nie mogę, niczego nie chcę, wszystko to zbędna przykrywka dla smutnej prawdy. Możesz mnie niszczyć, próbować ustawić w szeregu, przywołać do pionu na krótką chwilę, prosić o trzeźwe spojrzenie. Ale nie ma nic, co może mnie zmienić. Bo chyba tym jest wieczność, głęboko zakorzeniona w człowieku. Urodziłem się w chujowej epoce upadku ducha. W hermetycznej atmosferze otoczonej przez elektroniczne impulsy notujące każde drżenie skóry, mimowolny skurcz mięśni, ledwo zauważone, wyższe tętno i wyłapujące szum krwi w głowie, od wsłuchiwania się w krzyk świata zapatrzonego we własne odbicie.
Nie mam zamiaru być pomysłem na życie, celem, metodyką, realizacją, wzorem działania, ogólnodostępnym sposobem na święty dzisiaj sukces. Nie mam ochoty być przykładem dla ludzi na niezależność finansową, czymś, co można powtórzyć, odtworzyć na podstawie dźwięków z youtube'a. Czymś, co można zapozować na instagramie, wyczytać na głównej stronie kolorowego portalu.
O pierwszej w nocy, kiedy skończyły się już emocjonalne zasoby z podpiętą do nich maską, pojawiają się pierwsze prześwity, zakamarki, pierwsze, realne odczucia, niedostępne dla komputerów, usług, łatwych do zapamiętania formułek.
Poza zasięgiem satelitów, sond, radarów, wszystkich, zapisujących życie wykresów, pojawia się impulsywna indywidualność, nigdy w pełni świadoma, nigdy tak dosłownie, jak mógłby życzyć sobie tego umysł. Narodzić się z życia, to jak przestać brać je zbytnio do siebie. Gdy już nie zależy tak mocno i nie dotyczy tak bardzo. Przestaje interesować, wołać o chwilę uwagi, każde, sztuczne stworzenie, najdrobniejszy element ekonomicznej machiny. Gdy bycie uważnym to samo skupienie na uważności i wszystko wokół przemija jak w filmie, w ciągłym ruchu, ale nie zatrzymuje się w konkretnej chwili. Wtedy to jest trochę życie, a trochę jak niezbyt nachalne, czasem zbyt intensywne i trudne w interpretacji stwierdzenie, że człowiek pozbawiony wszelkiego przywiązania, chociaż czasem cierpi i wciąż musi walczyć o własną intymność i granicę, staje się czymś więcej, niż może nam zaoferować przedmiotowa rzeczywistość. Dzisiaj prorok to nie człowiek, który nawołuje do zbawienia, wróży nowego mesjasza, namiętnie wytyka ludzkie błędy. Dzisiejszy prorok to szyderca, cham, ironiczny, trafny i pusty. Cynik, erudyta. Bezwzględny, bystry i całkowicie pozbawiony zainteresowania człowiekiem."
Komentarze
Nie znaleziono żadnych komentarzy.