Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

matka mi się zapada 
między czasy wsuwa bezszelestnie 
najpierw palec później całą dłoń 

matka milczy choć nie znosi ciszy 

wypaczonym oknem do ojca ucieka 
w sukience w groszki 
szczupła przed pierwszą ciążą 
przed poronieniem 

tak lekko choć niesie imię adres 
zanim wróci zapomni że to już jesień 
a ona bez palta boso 

pantofle nad stawem 
staw przy lesie 
lecz gdzie ten las 
gdzie kochanek tego nie wie 

przejęta szuka w pamięci 
warkocze w nich wstążki 
dłonie ojca na stole 
wielki bochen

i krzyż 

skreślony ostrzem znak 
który dziś powtarza jak refren 
i zawsze na inną melodię 
Ilość odsłon: 912

Komentarze

marzec 19, 2019 13:19

...prosto, ale nie trywialnie __ogólnie podoba mi się
W tym miejscz dopowiedziałbym tak:

"pantofle nad stawem
staw przy lesie
las tam gdzie czekał kochanek
gdzie kochanek tego nie wie

przejęta szuka w albumach
warkocze w nich wstążki....."

"...i krzyż" - przystawić do następnego wersu__

__tyle ode mnie

Pozdrawiam

.

lu*

2-5

marzec 19, 2019 12:04

Pięknie tu i wzruszająco, mimo cierpienia, które opisujesz. Tylko końcówka mi trochę nie pasuje, bo refren i melodia kłócą mi się z powtarzalnością znaku.
Ja chyba skończyłabym na słowie "krzyż". Mocnym uderzeniem dwuznacznością tego słowa.

marzec 18, 2019 12:24

Napisane z czułością o bliskiej, starszej osobie.
Podoba mi się
Pozdrawiam