Dorota
morze wokół nas faluje paradoksem
horyzont krzyczy aż do przekrwienia gardła -
tyle zachodu, a słońce i tak utonie. mówisz:
na dalekim brzegu ktoś wbił nóż, odkroił pajdę klifu,
zalał wszystko czerwienią, choć wiedział - czerń zwycięży.
możesz ocalić zamki z piasku, zatrzymać fale
i mewy w locie, pod powiekami, jak w solniczce.
wysypać nadmiar. mnie
otworzyć powoli. może będę
aksamitną nocą, chłonącą szum i zapach morza,
aż naga skała nabierze sensu, gdy rozbije się o nią czas
wyrzucony z kieszeni. obudzi nowe słońce.
Ilość odsłon: 2598
Komentarze
Konto usunięte
kwiecień 23, 2019 08:44
Dobrze Cię widzieć i czytać, Doroto :) Bardzo mi się podoba. Przemawia obrazowo, spokojnie i mocno.
Zaproponowałabym jedynie "...aż do przekrwawienia gardła" i "...gdy rozbije się o nią czas" albo nawet "niepotrzebny upływ czasu". Ale to tak w ramach doczytywania sobie.
Pozdrawiam :)
Konto usunięte
kwiecień 22, 2019 20:27
Ten wiersz jest dla mnie jak bryła czystego zachwytu wrzucona to silnego kwasu, z czytaniem kolejnego wersu staje się coraz bardziej bezkształtna, aż mi żal tej roztopionej papki w na koncu...
x l a x
kwiecień 22, 2019 20:08
Bardzo mądry i poetycki tekst - rzadko takie ostatnio bywają. Metaforyka trafia we mnie (do bólu), i to jest to. Jedynie, co bym skorygował z racji wrodzonej upierdliwości (sic!) to jedną frazę na "gdy rozbije się o nią czas" - trafniej i dwuznaczniej. Pozdrawiam serdecznie
aidegaart
kwiecień 22, 2019 01:45
Bo ja wiem? Mnie Twoja narracja nie przekonała, że to Twoje wersy.
Myślę, że to jednak nie Ty: "odkroił pajdę klifu",
" horyzont... gardła" - koturn.
Koniec - "Gone with the Wind".