Maciek Froński
Wygnanie z Raju
Nago, piechotą, beż żadnych wygód
Szli Adam z Ewą szosą na Mrzygłód,
A szosa była stara, dziurawa
I wiosna była jakaś niemrawa –
Kwitły już drzewa w pogórskich sadach,
Lecz było zimno i deszczyk padał.
Szli bez wytchnienia, szli coraz dłużej,
Spływała woda po gołej skórze.
Byli zmęczeni, mieli odciski,
Wcale się Mrzygłód nie stawał bliski,
Lecz jedne były z tego pożytki –
Przecież nie mokli do suchej nitki!
Ilość odsłon: 2481
Komentarze
x l a x
kwiecień 23, 2019 18:11
Niemrawość wiosny kłóci się z kwitnieniem drzew, a że chłodno i deszcz to chyba normalne ;-) chciałbym zobaczyć miny mrzygłodzian na widok dwóch golasów... Ciężko by było, bo tam ludzi nie widać. Pozdrówka
Maciek Froński
kwiecień 23, 2019 15:22
A to bardzo się cieszę :)
grzybowa
kwiecień 23, 2019 14:05
fajny
i mojostronny wielce :)