Toya
przeniesienia
nie zagrzejemy miejsca
choć tyle wokół ognia
piec zimny i myśli jak kry
dryfujące u źródła
może z przyzwyczajenia a może nie ma już dróg
które były tu nie dalej jak wczoraj
zjawiła się śmierć
odesłałam ją skąd przyszła
później długo stałam na półpiętrze
i ani w górę ani w dół
jakby było to najlepsze miejsce na przeczekanie
chwili która trwa odrobinę dłużej niż powinna
karygodne
karygodne że istnieją jeszcze domy
których nie sposób dogrzać
choćby spalić wszystkie książki i obrazy
razem z ramami i kozetką do patroszenia demonów
bierz się
bierz nie pytaj
za którymś razem zrozumiesz
że ciało nie służy do wychodzenia
a ryzyko otarcia jest na tyle realne
że lepiej zawrócić wiersz
w pół drogi do chodnika
Ilość odsłon: 1015
Komentarze
grzybowa
maj 05, 2019 23:20
mars - ale chodnik brzmi trochę jak chłodnik :)
x l a x
maj 05, 2019 23:02
Zgodzę się z poprzednikami, że wiersz dobry - taki bezpretensjonalny, pisany 'ludzkim językiem'. Jedynie to samotne "karygodne" brzmi po pensjonarsku; no i zakończenie trochę rozczarowuje - "w pół drogi do chodnika" nic nie mówi; wspominasz żar, to może "do kominka" lub "domowego ogniska", ale chodnik...?? Pozdrawiam
Toya
maj 05, 2019 22:45
Pięknie dziękuję za czytanie i ślad pod wierszem:)
Joanna-d-m
maj 04, 2019 21:07
Podoba mi się.
Pozdrawiam
grzybowa
maj 04, 2019 18:28
ładny wiersz
lubię taki sposób pisania
Leszek.J
maj 04, 2019 17:46
Kozetkę do patroszenia demonów zapamiętam, jest subtelnie ciekawa, cały wiersz też
Pozdrawiam