Krzysztof Bencal
* * *
Zapraszam
cię do siebie, bliźni
albo
Zasłonięte
okna
Siedzimy obrażeni przy oknie i wszystko
co
żywe nas wkurwia
G.
Wróblewski
Wolno spacerujesz. I kochasz wszystko, co widzisz.
Opłatek
oparty o figurkę Matki Boskiej
przywodzi
na myśl żagle, wycieraczki i koce
wytrzepane
przez marynarza, który je myli.
A
mnie poślą przodem, bo niczego nie potrafię,
nawet
podzwaniać jądrami, snując się po domu,
w
którym chrześcijanie nie gaszą za sobą świateł,
by
zapomnieć, iż są na wygnaniu bez powrotu.
Wzdychania
kulawego ojca, który wciąż pije
(to dlatego w pobliskim rynsztoku dziczeje nurt),
mlaski
matki ssącej czekoladę – jak gdyby bruk
Bóg
rozbierał w uszytej z sutanny rękawiczce –
i
bluźnierstwa brata przy głośnej, ciężkiej muzyce
wznoszą latarnię widmo dla spóźnionych wrażych kurw.
Będę brał Ciebie w kościele
Nie
odliczaj już, kobieto, czasu do końca,
bo
gdzie indziej, powiadam, nie byłoby lepiej.
Obecnie
mam przytulny dom, gdziekolwiek leżę,
i
trwa wciąż we mnie chwila łatwo uchwycona.
Ale
najpierw poleciało kilka kamieni
w
moją stronę, a gnój krzyknął: „Ty skurwysynu!”,
jak
gdyby skądś razem z krzyżem Pan Jezus Chrystus
został
wyniesiony, gdyż wyznał, iż też grzeszył.
Dymem
z komina, smugami po samolocie
do
firmamentu psychiatra Bóg mnie przywiąże,
lecz
inni, mali, widząc bezruch, słysząc ciszę,
przeszkodzą
nam, choć to nie lot na wieś. Z zachwytem,
pustelnik,
zrobię ci dziecko, zanim odejdę.
Im
dalej się rozpycha, tym jest wyraźniejsze.
Będę brał Ciebie w kościele 2
ja nie wiem,
kto
te dzieci robił,
i
w jakiej pokorze.
Karol Maliszewski
Zrobili mnie wieśniacy Zbigniew i Grażyna.
Nie
w pokorze. Nie w uniesieniu. Jak więc nazwać
ów
akt? Ażebym mógł dzisiaj równo oddychać,
śmierć,
za którą idę, przyspiesza albo zwalnia.
Przed
Aniołem Pańskim w tv sygnału znów brak.
To,
rzekła koleżanka, przeszkodził ci diabeł.
Najlżejsze
z ziemskich cierpień, li mężczyznom znane,
jest
gorsze od piekła, jeśli w nieskończoność trwa.
Zarówno
w lusterku, jak i na firmamencie
widzę
tę samą twarz. Czy komuś bywa obca?
Kiedy
zamknę oczy, znajdę na niej o jeden
szczegół
więcej niż ksiądz, a ciemność w mig mnie pozna
i
opisze dokładnie całą paletę barw.
Malując
miasta, wstydzę się swego imienia.
Ilość odsłon: 1040
Komentarze
Leszek.J
maj 15, 2019 19:49
Warsztatowo dobre, tematykę próbowałbym zmieniać, ale to tylko ja
Pozdrawiam