Janusz.W
Oddech Widma
słońce wyrastając samotnie nie pozostawia cienia
bezradność na twarzach wracających w oparach kominów
skóra w odcieniach lasu deszczowego z rezerwatów
po zmroku w tym mieście nie ma już kryjówki
szczyty budynków jak podpalone auta na ulicach
otoczenie wchłania nierównym rytmem toksyny
karaluchy opuściły restauracje w Block House
nocą nie doszukasz się numeru kwatery w wypalonej ziemi
w zawiłym umyśle odgłosy kroczących maszyn
analizują fragmenty zdarzeń z dziecięcych lat
gdy oddech ścian nie zatruwał marzeń czerń wyglądała z zapiecka
martwą ciszę budził szelest dzikich zwierząt
przy świecach tańczyły ćmy okruchy pełzały po podłodze
świtem wiatr wyrywa z korzeniami kolejne dekady
magma zabawia otoczenie żonglując chmurą pyłu
płaskorzeźba nad oceanem niczym sad czereśni kwitnący w maju
nie ogarniemy bo kiedy zacznie się the end pytać o drogę powrotną już nie będzie komu
Ilość odsłon: 3531
Komentarze
Konto usunięte
maj 27, 2019 23:01
Niesamowity :)