Welles horse eats eggs
Z pamiętnika samobójcy: je ne regrette rien
Ta podróż mnie zmienia. Droga wyboista, ostrym kamieniem zmęczenie, dyskomfort. Jednak nowość w spojrzeniach, dźwięk wiadomości trafia w sedno. Karuzela wsparcia jak fuga twardnieje, odporna na rozczarowania. W promocji gratis. Tylko żeby nie ciągnąć za język, nie ciągnąć za język, więcej nie musieć.
Nie chcę już cierpieć. Kopać się z głupim sercem. Dławić powietrzem. Może się zastrzelę?
Nie chcę wyjść i potem już nie chcę wracać. Może by tak przenieść dom bliżej, ustawić w nim trzeźwe noce i kogoś w kącie? Nieopatrzne potykanie. Szczerbatość skosem w gardle dławi uczucia. Lepiej i gorzej. Jutro znów pierogi, z miodem czerstwy chleb.
Głupi truizm nalicza wagę słów, za słaby głos by wołać, zbyt cenny, by bez celu biec. Co mi zostało? Przekuć twoją część w siebie i czekać cicho w łóżku na osiem stóp, ale tam zamieć i mróz. Nie widać wyraźnie, nikt nie powie stop. Nie zapytam. Połamana drabina, na którą chcę się wspiąć i brzytwą Ockhmana unieruchomić moment zachwytu. Bezwstydnie pożądać, bo to niewinne, gdy poza zasięgiem. Kiedyś się spełni…
Mam w torbie chili, w zanadrzu, na atak w oczy spasłej świni. Mocno trzymam klucze, jak mnie któryś silny i bliski nauczył. "Nie puszczaj, powstaniesz". Może. Jak inni chwytają niepewnie bez ryzyka, kiedy można dotknąć. Na chwilę. A ciśnienie rośnie, że to już ten chwyt pijarowy z podaniem ręki na zyskanie sztucznej bliskości. Rekin w polu widzenia ofiary! Odpłynąć!
Gdzie ten spokój, którego szukam?
A ty wciąż wijesz się tam, pomiędzy czarnym i białym. Dolewasz spragnionym. Rzucasz te same spojrzenia na ulicę, które mnie oczarowały. Niestrudzenie.
Nie chcę, a tak bardzo potrzebuję. Moje preparaty splugawione odkładam na miejsce. Pozbawione treści. Niech już zgasną. Zrobię z nich asamblaż na wielkim globusie i zaznaczę: tutaj jesteś.
Tam, gdzie nigdy nie byłeś.
Wybacz tą agresywną potrzebę złorzeczeń na ten typ bliskości, gdzie zniewolenie jest środkiem do celu – przyjaźni. Trującej. Mówiłeś: nie potrafię inaczej. A ja mówię: nigdy nie przebaczę.
Podstępu, fabrykatu, który zrobił ze mnie potwora. I tego, że w to uwierzyłeś.
Ilość odsłon: 981
Komentarze
Leszek.J
czerwiec 30, 2019 17:30
Początek dobry, później za dużo tego słowotoku się leje. Trudno tym sposobem oczarować czytelnika
Pozdrawiam
Welles horse eats eggs
czerwiec 30, 2019 09:08
Eeee tam, bełkot od razu :) ----> Zwykły strumień świadomości samobójcy :)
x l a x
czerwiec 29, 2019 18:36
Treść raczej nie świadczy o jakimkolwiek intelektualnym wysiłku - powiem wprost, że to bełkot. Szkoda, że słowną pomysłowość marnujesz na takie bzdury (ale pewnie nie żałujesz niczego). Popraw sobie "tĘ agresywną potrzebę". Pozdrowienia
David przez fau
czerwiec 29, 2019 12:08
...bardzo mi miło - David jestem
Ja też miałem kiedyś na imię Logorea, ale się przechrzciłem ;-) . ____poskutkowało ;-)
Welles horse eats eggs
czerwiec 29, 2019 11:59
Cieszę się,
że smakowało ---> :)
Logorea
mam na drugie
David przez fau
czerwiec 29, 2019 11:54
...parę fraz bym przerobił, bo wkrada się chaos ___jest wiele niejasności
Poza tym logorea ....warto by przyciąć, bo nudzi
...ale jest ok.
Pozdrawiam