Milo w likwidacji
zdaję sobie sprawę
I.
że dalej nie idę. skradam się poniżej ciszy. ostatnie tej jesieni listy dawno już zapadły w pamięć. głęboko skrywane czekają na odpowiedź. w deszczu tarza się smród nienawiści do wszelkich przejawów odmienności. w tle dramat łączący ze sobą manifestantów i przypadkowych przechodniów pod kołami busa do wilna. ojczyzna nie moja i jakiś rozbitek na poboczu. w nieco dziurawej łodzi charona miesza mi się los lobos i jęk, wręcz łoskot blach.
II.
że ktoś rzucał kostką. komuś kot czarny przebiegł drogę. skrył się w kępie karłowatych sosen. łykam cudze łzy i dym zakrwawionych rac. na niepodległej trasie podobno nie wszystko zło, to niemal scena z chaplinem w starym kinie.
III.
że niemal wszystkie wypadki wyglądają zza zasłon, jak głodne tragedii sąsiadki mamonia. zatrzymam człowieka, zanim znajdzie się na feralnej drodze. postój przez chwilę ze mną, chociaż nie znam wszystkich odpowiedzi i skrywam za pazuchą podejrzenia, że nie jesteśmy sami w puszce z kłopotami.
Ilość odsłon: 2775
Komentarze
Satiwka
listopad 10, 2019 21:46
Każdy miewa gorszy dzień, mnie się kibel zapchał ostatnio, a innym głowy się zapchały od przesytu informacji. Czego nie ogarnie rozum to ogarnie siła...