Mister D.
Jakie imię na uczcie ci dano
Spotkałem Pana we śnie Walcie Whitmanie,
kolorowym jak Jego biała poezja.
Tak niewiele w gruncie rzeczy przeczytałem,
chociaż może akurat to co potrzeba
żeby móc w liście opisać jak pamiętam
senną stację kolejową, jej przedziwne
konstrukcje. - Panie Whitman, niech Pan poczeka -
- zawołałem, a mój sen trefniś dowcipnie
nadał Mu twarz Eliota, może Brodskiego?
Nieważne, logika snu. Pytałem o wiersz
„Astronom” - Niech mi Pan wytłumaczy jego
tajemnicę, ja naprawdę i bardzo chcę
pojąć. Uśmiechnął się Pan zza okularów,
w korytarzu szpitala psychiatrycznego,
dotknięciem surrealistycznego czaru
zmienił w małą dziewczynkę, powiedział – Tego
dnia i nocy spadł meteor i wyżłobił
drogę w polu żółtych kwiatów. - narysował
mi na kartce, z prostych kresek się wytrącił
granat i fosforyczna żółcień Van Gogha,
przez którą żarzący jak węgiel z ogniska,
łagodny i cichy przetoczył się kamień,
jak Pana uśmiech błękitny, który błyskał
zza okularów – prosto, tędy, naprawdę.
Komentarze
Mister D.
luty 10, 2020 11:39
Wciąż wracam do jaskini i za każdym razem
odnajduję czerwoną ochrą odciśniętą
dłoń, jakby ją przed chwilą zostawił na ścianie
ktoś mi dziwnie znajomy i był niedaleko,
niemal na wyciągnięcie ręki. Przykładam więc
do niej swoją i czuję żywą skórę skały,
spoza której dobiega cichy, rytmiczny szept
krwi, moja dłoń pasuje, jak klucz przypisany
do mnie. Palce splatają się w węzeł, tak jakbym
nigdy stąd nie wychodził, z tej ciemnej jaskini,
w której palec latarki wskazuje na ściany,
z nich wyrasta łukiem tłum rąk, pierwsze graffiti,
moja-twoja krew.
Mister D.
luty 04, 2020 14:05
Hej, na pewno jeszcze pomyślę nad tym wierszem, jak trochę ostygnie. Dzięki :)
umbra palona
luty 04, 2020 13:45
Szalenie mi się podoba, wiersz o śnie, który mógłby trwać jeszcze po przebudzeniu....naprawdę klimatyczny, barwny.
Zastanawiam się tylko, czy "..trefniś dowcipnie..."to nie trochę masło maślane?
I ten fragment ".. z atramentu się wytrącił (..
) który błyskał zza okularów" zastosowałeś tu inwersje, które, jak dla mnie, zbyt nachalnie udziwniają obraz, sam w sobie niezwykle plastyczny. Napisałabym to prościej, ale niestety, nie jest to mój wiersz.
Nie przynudzam już, pozdrawiam:)
Mister D.
luty 04, 2020 12:02
Spotkałem Pana we śnie Walcie Whitmanie,
kolorowym jak Pana biała poezja.
Tak niewiele w gruncie rzeczy przeczytałem,
chociaż może akurat to co potrzeba
żeby móc w liście opisać jak pamiętam
senną stację kolejową, jej przedziwne
konstrukcje. - Panie Whitman, niech Pan poczeka -
- zawołałem, a mój sen trefniś dowcipnie
dał Panu twarz Eliota, może Brodskiego?
Nieważne, logika snu. Pytałem o wiersz
„Astronom” - Niech mi Pan wytłumaczy jego
tajemnicę, ja naprawdę i bardzo chcę
pojąć. Uśmiechnął się Pan zza okularów,
w korytarzu szpitala psychiatrycznego,
dotknięciem surrealistycznego czaru
zmienił w małą dziewczynkę, powiedział – Tego
dnia i nocy spadł meteor i wyżłobił
drogę w polu żółtych kwiatów. - narysował
mi na kartce, z atramentu się wytrącił
granat i fosforyczna żółcień Van Gogha,
przez którą żarzący jak węgiel z ogniska,
łagodny i cichy przetoczył się kamień,
jak Pana uśmiech błękitny, który błyskał
zza okularów – prosto, tędy, naprawdę.