Mister D.
Anatom (II)
Więc najpierw zdejmujemy aureolę i z czcią
odkładamy na czystą ligninę. Gotowy
skalpel? Rozcinamy. Czy państwo widzą jak zdjąć
z łatwością można skórę, niczym kąpielowy
czepek zsuwa się z czaszki. Nie widać obrażeń,
co nie znaczy, że głębiej ich nie odnajdziemy,
jestem pewny. Włosy lśnią jeszcze jak oddale
w ogniu i pachną dymem. Już przejdźmy do rzeczy,
proszę o piłę, tak, tę właśnie, z obrotowym
ostrzem. Nieprzyjemny dźwięk, ale kto z nas nie był
u dentysty. Znajomy swąd, prawda? Pochodzi
od tarcia metalu o kość, jeszcze chwilę, klik -
odskakuje jak wieko od puszki, przejrzysty
odsłania się widok wprost na szarą istotę
problemu. Proszę spojrzeć na metafizyczny
obszar urażonych do głębi uczuć – promień
dostał się przez oczy lub uszy i bezbłędnie,
jak wypuszczona strzała z łuku przeszył kryształ,
nieodwracalne szkody sprawiając, śmiertelne
i wieczne obrażenia wartości. Zapytam
o nie na kolokwium.
Komentarze
Mister D.
sierpień 29, 2020 22:07
W swoim czasie sporo godzin w prosektorium spędziłem, no nie powiem, żeby to należało do przyjemności, choć profesor Ciszko czuł się jak u siebie.
Joanna-d-m
sierpień 29, 2020 21:56
Paweł!!!
nie, to nie dla mnie
w sensie uczestnictwa przy trepanacji czaszki
czy sekcji zwłok
- na takie widoki jestem za słaba.